Z nie obchodzenia daty 17 stycznia agencji RIA Nowosti tłumaczył się stołeczny ratusz. Władze Warszawy starały się jednak uspokoić Moskwę, że złożą kwiaty przy Grobie Nieznanego Żołnierza. Mimo to rzeczniczka MSZ Rosji Maria Zacharowa na Facebooku nie mogła zrozumieć, „jak można obchodzić datę wybuchu wojny i praktycznie ignorować przy tym daty wyzwolenia”. Zresztą – zgodnie z rewizjonistyczną linią Moskwy – Zacharowa podważyła prawdziwe przyczyny rozpoczęcia II wojny światowej. Czyli nie pakt Ribbentrop-Mołotow, ale układ monachijski (Włochy, Wielka Brytania i Francja oddały Czechosłowację w ręce Hitlera; Polska nie brała udziału w konferencji). Winny ma być nie sowiecki imperializm, ale polski antysemityzm.
Wracając do 17 stycznia. Polska „jeszcze w czasach ZSRR okazywała brak szacunku dla wspólnej historii” – stwierdził członek Rady Federacji (wyższej izby parlamentu Rosji) Siergiej Cekow. Wtórował mu jego kolega Władimir Dżabarow: „Niech to, iż nie będą obchodzić (rocznicy) pozostanie na sumieniu tych ludzi, którzy w istocie plują na mogiły swych obywateli, którzy polegli w czasie wyzwalania Polski spod (okupacji) faszystowskich najeźdźców i na ludzi, którzy przynieśli im wolność i niepodległość”. Parlamentarzysta nie mówi rzecz jasna o żołnierzach Polskiego Państwa Podziemnego, ale o sowieckich okupantach. Polska ma w ten sposób „sama wykreślać się z antyhitlerowskiej koalicji”. Wiemy, wiemy – przeciwko Hitlerowi zawsze była Rosja Mołotowa i Stalina, czy Francja Petaina. A Polacy – od zawsze z Niemcami współpracowali. Jak faszyści z faszystami.
A ponieważ dzisiejsza Polska też jest faszystowska (faszyzm, jak antysemityzm wyssaliśmy z mlekiem matki), jest też niewdzięczna, ciężar zorganizowania rocznicy wyzwolenia Warszawy (tak jak kiedyś samego wyzwolenia) musiała wziąć na siebie Moskwa. Przy muzeum Wielkiej Wojny Ojczyźnianej strzelały fajerwerki (podobno w liczbie trzech tysięcy) oraz armatnie salwy honorowe.
To może 17 stycznia 1945 r. wyzwolona została nie Warszawa, tylko Moskwa?