Cuchnące monstrum o imieniu biurokracja ma wiele znanych nam wszystkim, a przedsiębiorcom najlepiej, wrednych, zadufanych w sobie, nieustannie odrastających, próżniaczych, przemądrzałych, pustych urzędniczych łbów. Na co dzień łby wystają i zieją na nas z okienek tekstami: "Będzie kara", "Decyzja za miesiąc", "Musimy odmówić" albo "Teraz, to ja mam śniadanie".
Polski paradoks smoczy polega na tym, że my - a szczególnie właściciele firm - musimy przychodzić do takiego ohydnego czegoś i prosić o łaskę. Szejnfeld, wiceminister gospodarki, chce z tym skończyć ("Super Express" informuje o tym dziś na stronie 2). Chce smocze łby odcinać precyzyjnie i pierwsze ściąć już 1 stycznia nowego roku. Musimy mu życzyć powodzenia, bo niestety żyjemy w kraju, w którym byle urzędnik uwielbia zachłystywać się własną władzą i manifestować ją, siejąc zawistną obstrukcję. A co ze smokiem? Życzymy mu metamorfozy na jakieś takie pożyteczne, wreszcie udomowione zwierzę.