Wczoraj byliśmy świadkami ingresu nowego prymasa Polski, arcybiskupa Wojciecha Polaka. Spoglądam na zdjęcia obecnych purpuratów. I znów ta niepamięć. Wśród modlących się za nową nadzieję polskiego Kościoła - arcybiskup Juliusz Paetz. Dwanaście lat temu zmuszony do złożenia funkcji metropolity poznańskiego w związku z oskarżeniami o molestowanie kleryków. Homoseksualizm i wykorzystywanie w tym celu stanowiska w Kościele to niemal taka sama zbrodnia jak pedofilia, z którą zdecydowaną walkę zapowiada nowy prymas. Co nie przeszkodziło mu ściskać dłoni starego i skompromitowanego arcybiskupa, śpieszącego z gratulacjami. To wizerunkowy kłopot, przynajmniej dla takich jak ja, którzy słowa prymasa o walce z wypaczeniami chcieliby przyjąć jako poważną obietnicę.
Kwestia symbolicznego podawania ręki to nie tylko kłopot polityki kościelnej, ale i polityki w ogóle. Przecież dla świata najważniejszym pytaniem weekendu była kwestia podania ręki lub nie przez nowego prezydenta Ukrainy - Petra Poroszenkę, prezydentowi Rosji Władimirowi Putinowi. Różne są odpowiedzi, choć zdjęcia nie ma.
I na koniec znów w sprawie podawania ręki. Szykuje się skandal w europarlamencie. Nowy europoseł Janusz Korwin- Mikke, zapytany w wywiadzie "Do Rzeczy", czy komuś jej w Brukseli nie poda, od razu wskazał delikwenta. To Michał Boni, również nowy europoseł. Tu jednak nie ma mowy o niepamięci. Korwin-Mikke doskonale pamięta, jak jego ustawę lustracyjną i jego samego niszczył w 1992 roki w Sejmie Boni. A potem sam okazał się agentem, a szkalowanego Korwin-Mikkego nigdy nie przeprosił. "Za to należy się w mordę" - zapowiada wielki lustrator. Skandal blisko, a wszystko przez kłopoty z niepamięcią.
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Super Expressu na e-mail
Czytaj: Petro Poroszenko zaprzysiężony na prezydenta Ukrainy! Emocje takie, że żołnierze padali!