- Zakaz powinien obowiązywać we wszystkie niedziele. Tak w krajach cywilizowanych to funkcjonuje. Mało tego, na Zachodzie są odpowiednie ministerstwa do spraw handlu, które regulują pracę nie tylko w niedziele, ale też w tygodniu. A u nas nie ma nawet definicji podstawowych pojęć, np. co to jest handel. To karygodne. Gdzie my żyjemy, w Korei Północnej? - oburza się Bujara i dodaje, że projekt Solidarności to ogromna szansa na polepszenie warunków pracy. - Pracownicy są przemęczeni, oczekują wszystkich wolnych niedziel. Gdy robiliśmy badania, czy Polacy chcą dodatku za pracę w niedziele czy wolny dzień, wydawało mi się, że ok. 30 proc. pracowników będzie chciało w te niedziele pracować. Przeliczyłem się. Okazuje się, że jedynie nieco ponad 1 proc. pracowników powiedziało, że może przyjść w niedzielę do pracy, jeśli otrzyma dodatkową zapłatę. To jest szok! Badania i ponad 500 tys. podpisów zebranych w wakacje pod projektem pokazują, jakie ma on poparcie w społeczeństwie - mówi Bujara. Rząd popiera zakaz, ale częściowo, nie we wszystkie niedziele. - Na przykład w co drugą niedzielę. Ważna będzie ekonomiczna ocena skutków takiego rozwiązania - mówi nam Elżbieta Rafalska (62 l.), szefowa resortu rodziny.
Zobacz także: Tusk nie chciał się zająć aferą Amber Gold