Sławomir Jastrzębowski PROSZĘ NIE UŻYWAĆ

i

Autor: Andrzej Lange

Sławomir Jastrzębowski: Złapał Tusk Kalembę, a Kalemba za łeb trzyma

2012-08-06 4:00

Figle, figle, ciągle figle. I pomyśleć, że to wszystko dla nas, czyli dla publiczności, czyli dla wyborców... W ubiegłym tygodniu razem z milionami Polaków obejrzałem sobie twardą konferencję premiera Donalda Tuska.

Premier stał obok Waldemara Pawlaka i mówił o nominacji nowego ministra rolnictwa: "Rzeczywiście poseł Kalemba to nie jest polityk z mojej bajki w stu procentach, ma trochę inny temperament, inną mentalność". Teraz przetłumaczymy, co rzeczywiście mógł myśleć premier: "Mam, cholera, związane ręce umową koalicyjną z tym PSL i nie poradzę, że mi dali tego Kalembę" (fragmentu o innej mentalności nie tłumaczymy, bo może to grozić procesem). Dalej powiedział premier: "Kto staje się członkiem naszej ekipy, ten musi działać odpowiedzialnie i solidarnie jako część zespołu, a nie jako indywidualista z własnymi poglądami i fochami". A rzeczywiście mógł myśleć: "Nastroszę trochę piórka, zobaczymy, czy się przestraszą ci z PSL, w końcu chyba ja tu rządzę, nie?" I zakończył premier, mówiąc: "Kto nie akceptuje tych reguł gry, żegna się ze stanowiskiem". A wtedy cały PSL mógł pomyśleć: "Trele-morele". Oto bowiem, co stało się dalej, tylko fakty. Premier wyraził życzenie, które miało być rozkazem, że razem z nominacją na stanowisko ministra rolnictwa Stanisława Kalemby jego syn Daniel zrezygnuje z posady w Agencji Rynku Rolnego, żeby wreszcie ten PSL i cały rząd nie byli kojarzeni z załatwianiem państwowych fuch rodzinom i pociotkom. Wtedy (werble) wicepremier Waldemar Pawlak zapewnił, że syn Kalemby odejdzie ze stanowiska. Parę godzin trwała cisza i wszyscy byli zadowoleni, nawet ja. Aż tu nagle... Znienacka Daniel Kalemba oświadczył, że nie ma zamiaru rzucać pracy na dobrej państwowej posadzie, a ojciec syna, aktualny już minister rolnictwa, również Kalemba, aczkolwiek Stanisław, rzekł, że to jakiś w ogóle dziwny pomysł z tym rzucaniem dobrej pracy przez jego syna. I w tym miejscu twardy nastrój reformowania państwa zdechł, natomiast rechot PSL słyszany był ponoć w Kancelarii Premiera przy Al. Ujazdowskich 1/3.