Sławoj Leszek Głódź

i

Autor: East News

Sławoj Leszek Głódź: To może być już moja ostatnia Wigilia

2017-12-23 6:00

Wiem, że noszę w sobie nieuleczalną chorobę. To wywołuje świadomość, że każdy dzień jest mi darowany - mówi w rozmowie z Super Expressem abp Sławoj Leszek Głódź.

"Super Express": - Wkraczamy w okres świąteczny, ale żyjemy w czasach konsumpcjonizmu, w których zaciera się prawdziwe znaczenie tych dni.

Bp Sławoj Leszek Głódź: - Święta Bożego Narodzenia są świętami życia. Bóg stał się człowiekiem, przyjął naszą postać. Dlatego też jest w naszych bliźnich, blisko nas. I to jest ta wielka prawda nadchodzących Świąt Bożego Narodzenia. Ważne jest też to, że w polskiej tradycji święta ubogacone są wielką, religijną i narodową treścią. Także kulturową. Mamy ponad 600 polskich kolęd i pastorałek! Żaden kraj nie ma takiego kulturowego dorobku religijnego ani w Europie, ani na świecie. Łamiemy się białym opłatkiem, symbolem miłości, jedności i pokoju. Święta łączą nasze rodziny. Tak było poprzez wieki, tak jest i dziś.

- Które Święta Bożego Narodzenia były dla księdza biskupa najlepsze?

- Najlepsze święta są wtedy, gdy możemy spędzić je z najbliższymi, w gronie osób, które kochamy. To wszystko mija tak szybko. Za szybko. Potem zostają nam tylko wyblakłe zdjęcia i wspomnienia, do których możemy powrócić. Ze względu na posługę kapłańską szczególnie pamiętam spotkania wigilijne w Afganistanie, Iraku, Sarajewie. Miejscach wojen. I to jest dziwne, bo porównuję tamten burzliwy czas z dniem dzisiejszym. I widzę, że w 2017 roku nasi rodacy nie są uszczęśliwieni.

- Dlaczego?

- Wiem, co ludzie myślą, wiem, jak rozumują. Tym decydentom z Unii Europejskiej, z Komisji, zabrakło rozeznania i rozumu. Jak można na trzy dni przed Świętami Bożego Narodzenia straszyć jakimś Herodem! Oni pomylili Halloween z Bożym Narodzeniem. Ledwo zdjęliśmy gorset Układu Warszawskiego, który nas uwierał przez 50 lat, kiedy oni pławili się w amerykańskich dolarach i jedli steki, a my trwaliśmy w PRL... I teraz to oni nas straszą? Przed świętami godzą w naszą dumę i honor? Nie powinni tego czynić.

- Europa patrzy zapewne na święta inaczej. Jest mocno zlaicyzowana.

- Tak, to wyrasta z owoców rewolucji francuskiej. A nas dodatkowo dotknęła rewolucja październikowa. Polacy wyrastają jednak z chrześcijańskiej gleby. W tradycji narodowej i religijnej. Mamy swoje wiano, które wnieśliśmy do Europy. Nieprzypadkowo wspominam o dumie i honorze, w które próbuje się godzić. Polaków nie da się zastraszyć. To wywołuje odwrotny skutek. Kto tego nie rozumie, nie rozumie Polski. To olbrzymi nietakt.

- Polskie Święta Bożego Narodzenia nie stają się powoli też nieco laickie? Rodzinne, ale jednak oderwane od religijnego ducha? Mnóstwo ludzi celebruje je głównie ze względu na rodzinną tradycję.

- Moim zdaniem tradycja z religią idą w parze. Chodzenie do kościoła wypływa z nauczania Kościoła. Oczywiście bywa tak, że niektórzy ludzie są oddaleni od Kościoła. Jednak takie osoby zawsze mogą wrócić do wspólnoty. Bóg o nich pamięta i ich kocha. Jan Paweł II zawsze wzywał, by "dzień święty święcić". Motywacja w tym przypadku rzeczywiście może być różna, ale ważne jest, by podejmować próby i umacniać wiarę w sobie.

- W naszej tradycji istnieje piękny zwyczaj stawiania dodatkowego nakrycia na wigilijnym stole. Zdarzyło się księdzu biskupowi wykorzystać dodatkową zastawę dla jakiegoś przybysza?

- Takiej sytuacji nie było, ale zapewne głównie dlatego, że wszystkie Wigilie od siedemnastego roku życia spędzałem poza domem. We wspólnocie kościelnej lub wojskowej, często na frontach konfliktów.

- Wigilie w miejscach wojen znacząco różniły się od tych w Polsce? W kraju to rodzinne święto.

- Śpiewaliśmy wspólnie kolędy, łamaliśmy się opłatkiem. Choć było tam przecież wiele środowisk na co dzień będących z daleka od Kościoła, od Boga, to czuliśmy się wspólnotą. Nie byliśmy rodziną w takim formalnym ujęciu, ale magia świąt nas zbliżała.

- Święta zbliżają. Zbliżą też papieża Franciszka i tradycjonalistów w Kościele? Papież jest krytykowany, przez niektórych nawet nazywany heretykiem.

- Nie widzę tu żadnego konfliktu. Papież Franciszek przybliża drugiego człowieka. Także tego, który jest w trudnej sytuacji lub znalazł się na marginesie. I nie powiedziałbym, że jest aż takie rozdarcie w Kościele. Ojciec Święty miał na co dzień do czynienia z ogromem ubóstwa, które możemy obserwować na ulicach Argentyny. Należy docenić jego gesty. Chociażby ten, gdy obmywał nogi więźniarkom. Papież powtarza często, że ludzie są skazani, ale nie są potępieni. Proszę zauważyć, że w betlejemskim żłóbku Bóg przyjął rolę sługi! Bóg patrzy na serce człowieka. Tak samo czyni nasz papież. Ogromny wysiłek Caritas, te zapalone świece, pomoc dzieciom, pokazuje raczej jedność Kościoła.

- Owszem, ale nie można nie zauważyć, że Kościół jest w kryzysie, może nawet przed jakimś rozłamem. Są dowody na odsuwanie się wiernych. Z różnych powodów.

- Ależ tak było od wieków! Pewnych procesów nie unikniemy. Nauczanie Kościoła jest jednak stałe, niezmienne. Jeżeli są jakieś niedomówienia, to dlatego, że te dwa światy się ze sobą wzajemnie nie spotykają.

- Każdego roku mamy do czynienia z wieloma nawróceniami znanych osobistości na łożu śmierci. Jak ksiądz biskup patrzy na człowieka, który mistycznie i duchowo odczuwa, że życie wymyka mu się z rąk i dopiero wtedy decyduje się na ostatnie namaszczenie? Choć jego życie chrześcijaństwu mogło przeczyć...

- Kiedy umierał Chrystus, dwaj ukrzyżowani złoczyńcy obok niego mieli wybór. Prosić o wybaczenie i przyjście do raju, bądź odwrócić głowę i złorzeczyć. Jeżeli ktoś dostępuje przed śmiercią łaski nawrócenia, to jest wielki dar od Boga. Z polskiej rzeczywistości faktycznie mamy kilka przykładów spektakularnych nawróceń.

- Na przykład?

- Choćby nawrócenie Wojciecha Jaruzelskiego. Oczywiście, sakramentalnie Jaruzelski należał do wspólnoty Kościoła, bo był ochrzczony. Przed swoją śmiercią poprosił w szpitalu kapelana o spowiedź. Po wielogodzinnych rozmowach, które z nim odbył. To było świadome. Z tego względu prosił też o pogrzeb chrześcijański. Podobnie było ze śp. Józefem Oleksym. Sam go rozgrzeszyłem i spowiadałem. Towarzyszyłem mu również, odprowadzając go na wieczny odpoczynek. Ostatnia droga obu tych polityków była drogą do Boga.

- W okresie przedświątecznym dużo mówimy o miłosierdziu i bliskości z drugim człowiekiem. Ksiądz biskup jest postrzegany przez wiele środowisk jako rozjemca konfliktów. Przyjaźni się z ludźmi o odmiennych poglądach. Łatwo ich było sobie zjednać?

- Najtrudniej jest zawsze ocenić siebie samego. Wolę, żeby oceniali mnie inni. Moje życie idzie już ku zachodowi. Doskonale zdaję sobie z tego sprawę. Po moich nowotworowych przejściach jestem jedną nogą już tam na górze. Coraz mniej mnie interesuje, co ktoś o mnie powie lub napisze. Zawsze robię to, co wypływa z głębi mojego serca. I nigdy nie stroniłem od ludzi. Może stąd moje przyjaźnie, które dla wielu mogły być kontrowersyjne? Dla mnie każda z nich była ważna. Zawsze byłem otwarty na drugiego człowieka, niezależnie od środowiska, które reprezentował. W każdym kręgu czułem się dobrze. Najlepszy okres spędziłem w środowisku mundurowych. Od nich nigdy nie doznałem najmniejszej krzywdy.

- Wspomniał ksiądz biskup o swojej chorobie. Dla wielu ludzi rak to wyrok. Zabiera energię do działania. Co roku życzymy sobie jednak, by przy wigilijnym stole spotkać się w tym samym gronie za rok...

- Od jakiegoś czasu mam świadomość, że to może być moja ostatnia Wigilia, moje ostatnie święta. Od rana do nocy mam wiele spotkań opłatkowych. I pierwsze życzenie, to życzenie zdrowia. Zawsze powtarzam, że poza zdrowiem człowiek potrzebuje również szczęścia. Zdrowie to podstawa, ale nie priorytet. Wiem, że noszę w sobie nieuleczalną chorobę, a to wywołuje świadomość, że każdy dzień jest mi darowany. Budzę się już tylko z ciekawości. Wszystko jest teraz w rękach Boga.

- Gdy łamiemy się opłatkiem, wierzymy, że jesteś my w stanie zażegnać wszelakie spory. Jakiś czas temu spekulowano o konflikcie księdza biskupa z Aleksandrem Kwaśniewskim. Po pamiętnej wizycie na cmentarzu w Charkowie udało się księdzu podzielić z nim opłatkiem?

- Nigdy nie było żadnego konfliktu pomiędzy mną a Aleksandrem Kwaśniewskim. Zresztą z żadną z głów państwa, które poznałem. Ze wszystkimi starałem się żyć w pokoju i myślę, że mi się to udało.

Nasi Partnerzy polecają