Kaczyńskiego pilnuje od lat prywatna firma GROM Group. Dla nich zrezygnował m.in. z przysługującej mu ochrony funkcjonariuszy Służby Ochrony Państwa. Kaczyński - o czym pisaliśmy w Super Expressie - nie ufa SOP i woli sprawdzonych ochroniarzy.
To tajemnicza formacja, chroniąca prezesa PiS dzień i noc. Kiedy odbywały się protesty kobiet, ochroniarze mieli - jak podawały media - ubrać Kaczyńskiego w kamizelkę kuloodporną i wywieźć z Warszawy. Ochroniarze mieli zawieźć go do swojego ośrodka szkoleniowego, mieszczącego się w podwarszawskim Rembertowie.
To GROM Group wozi Kaczyńskiego do kościoła. Pilnują ich wtedy policjanci - zarówno umundurowani jak i po cywilnemu - którzy pilotują karawanę Kaczyńskiego między granicami dzielnic. Byli funkcjonariusze SOP i Biura Ochrony Rządu wielokrotnie podkreślali, że ochroniarze z GROM Group ingerowali w ich pracę.
- Kierownictwo BOR dało nam do zrozumienia, że mamy ich słuchać. Potrafili nakazać, byśmy wpuszczali za barierki ludzi bez sprawdzenia pirotechnicznego. Co mieliśmy robić? Wykonałem polecenie i odsunąłem się na bezpieczną odległość, jakby ktoś wniósł bombę - mówił Wirtualnej Polsce oficer BOR, po jednej z miesięcznic smoleńskich dwa lata temu. Potwierdzał to były szef Biura Ochrony Rządu, generał Andrzej Pawlikowski, który w rozmowie z Wirtualną Polską wprost skarżył się na ochroniarzy Kaczyńskiego.
- Niejednokrotnie po tego rodzaju incydentach w rozmowach z właścicielami Grom Group” wyrażałem oburzenie zaistniałymi sytuacjami wyjaśniając im, że nie mają prawa ustawiać funkcjonariuszy BOR. Był o to duży bój, bo niestety próbowali mocno ingerować w działania ochronne służb państwowych - przekonywał Pawlikowski.
Faktem jest, że - jak mówią nasi informatorzy - SOP powinno odpowiadać za zabezpieczenie willi Kaczyńskiego na Żoliborzu. Także zabezpieczenie techniczne: m.in. monitorować połączenia telefoniczne i ruch w sieci internetowej. Na to jednak Kaczyński nie chciał pozwolić.