Nie tam jakimś upomnieniem czy naganą, które w świecie polityki niewiele znaczą. Zorientowali się, że za opuszczenie głosowania dostaną po kieszeni - stracą 300 zł. Dla kogoś, kto dostaje miesięcznie 12 tys. zł, taka kara nie jest specjalnie dotkliwa. Ale posłowie najwyraźniej uznali inaczej. I przedstawili lewe zwolnienia, by pieniędzy nie stracić.
Dla niewielkiej sumy narazili na szwank nie tylko swoją wiarygodność i autorytet, jeżeli takowy posiadali. Narazili autorytet całego polskiego parlamentu. Zwykły obywatel za takie oszustwo wyleciałby z pracy, a może nawet trafił przed sąd. Im nic takiego nie grozi. Przynajmniej do najbliższych wyborów, kiedy to głosujący mogą sobie przypomnieć tych wszystkich pazernych, bezczelnych i, mówiąc oględnie, pozbawionych rozsądku parlamentarzystów.