Sebastian z seicento: To nie był ZWYKŁY wypadek

2017-03-22 15:06

Do tej pory młody kierowca z seicento, który brał udział w wypadku premier Beaty Szydło nie rozmawiał z mediami. W jego imieniu robił to adwokat. Ale dziennikarzom programu TVN udało się przekonać 21-letniego Sebastiana do rozmowy. W wywiadzie kierowca opowiada o tym, co czuł tuż po wypadku. Jak przyznał, to nie był zwykły wypadek drogowy.

Po wypadku premier Szydło minister MSWiA Mariusz Błaszczak ogłosił: - Prędkość kolumny, która używała stosownych znaków, była stosowna, około 50 km/h. Doszło do zderzenia z samochodem, który prowadził młody kierowca. Przyznał się on do winy. Później okazało się, że 21-letni kierowca czerwonego seicento do winy się nie przyznał. W rozmowie z reporterem "Uwagi" TVN, 21-latek wytłumaczył co czuł, gdy usłyszał takie słowa. - Mnie zaskoczyło wystąpienie pana ministra. W tamtym momencie słuchając jego słów poczułem się, jakbym już był skazany za to wszystko.  Bez sądu, który byłby w stanie stwierdzić, że to ja jestem winny. Bardziej czułem się wtedy, jak osoba poszkodowana w tym wypadku - gorzko wyznał chłopak. Powiedział, że o kogo przewoziła limuzyna, z którą zderzył się jego seicento dowiedział się od strażaka będącego na miejscu wypadku. Wtedy przed oczami stanęło mu to, co najgorsze. Kierowca bardzo się wystraszył: - Jak wtedy to usłyszałem, to przez myśl przeszły mi same najgorsze rzeczy typu więzienie, bądź inne kary z tego tytułu.

Sebastian z seicento przyznał też, że pechowe zdarzenie, w którym uczestniczył nie było zwyczajne. - Zwykły wypadek wydawałoby się - powiedział dziennikarz, na co 21-latek westchną tylko: - No jednak nie.

Zobacz: WIADOMO, na co Sebastian z seicento przekaże 150 tys., które dostał na samochód