Sąd polski skazał poetę za słowa, a naród polski po wyroku się podzielił na tych, którzy kibicują Rymkiewiczowi, i na tych, którzy za Michnika ściskają kciuki (choć teoretycznie Michnik w procesie nie występuje).
Sielankę na Agorze zakłócił nieco znany prawnik Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, ekspert Rady Europy w zakresie swobody wypowiedzi i wolności mediów Ireneusz Kamiński. Otóż dla tejże Fundacji w tejże sprawie przygotował opinię (można ją przeczytać w Internecie). Wniosek jest prosty, jeśli Rymkiewicz przegra w Polsce, i jeśli zdecyduje się na postępowanie w Europejskim Trybunale Praw Człowieka w Strasburgu, to tam wygra prawie na sto procent.
Skąd to przekonanie graniczące z pewnością? Otóż z bardzo podobnej sprawy, którą niedawno zajmował się strasburski Trybunał. Pewien węgierski dziennikarz skrytykował pewne węgierskie wino i nazwał boleśnie dosadnie: gównem. Spółka produkująca liche wino poleciała z dziennikarzem do sądu, jak Agora z Rymkiewiczem. Dziennikarz na Węgrzech przegrał, a w Strasburgu wygrał. Trybunał orzekł, że miał prawo mówić.
Wolność słowa zadziałała. Opinie, nawet tak nieeleganckie, są bowiem dużo lepsze i ważniejsze dla demokracji niż kneblowanie wyrokami poetów. Radość niektórych wydaje się przedwczesna...