O, choćby rozgrywająca się tam właśnie niby-afera dotycząca niemieckiego prezydenta. Tak, tak, Niemcy mają prezydenta, choć mało kto o tym wie, gdyż do niczego ważnego nie służy. Jest sobie i reprezentuje. Otóż niemiecki tabloid (one zawsze szukają dziury w całym) wykrył, że ów prezydent o nazwisku Christian Wulff lata temu pożyczył na dom pieniądze od żony biznesmena. Nie, że ukradł tej cudzej żonie, nie, że coś za te pieniądze załatwił tej żonie albo temu biznesmenowi, ale że pożyczył tylko. I z tego powodu media chcą, żeby prezydent nie był już tam prezydentem. Ja myślę, że u nas to by mogło być zupełnie inaczej. Gdyby już ktoś napisał, że polityk rządzący zrobił coś wątpliwego, to na przykład "Gazeta Wyborcza" mogłaby to mądrze wytłumaczyć. Tak jak ostatnio Witold Gadomski tłumaczył premiera z tego, że wozi rządowym samolotem chłopaka swojej córki, co etyczne jest raczej takie sobie.
Więc jak Witold Gadomski (który nie jest jeszcze oficjalnym rzecznikiem rządu) to w "Wyborczej" wyjaśnił? Otóż napisał wiekopomne, warte zapamiętania słowa: "Szkody nie ma". Może gdyby to Kaczor leciał, to szkoda by się "Wyborczej" pojawiła, a może nie. Trudno przesądzić. "Super Express" w odróżnieniu od "Wyborczej" twierdzić będzie zawsze i konsekwentnie, że szkoda była. Szkoda dla zasad, których przestrzegać mają politycy i polscy, i niemieccy.