Przełom w poszukiwaniach Marka Falenty nastąpił 19 marca. Wtedy komendant główny policji włączył do poszukiwań specjalną grupę pościgową z wielkopolskiej komendy. Wspólnie z kolegami z Warszawy ruszyła ona do poszukiwań zbiega.
1 kwietnia polscy śledczy otrzymali informację od hiszpańskich funkcjonariuszy, że Marek Falenta wraz z kobietą, która mu towarzyszy mogą przebywać w Hiszpanii. Funkcjonariusze z Poznania i Warszawy wsiadają do samochodów, aby przejechać 3tys. km.
5 kwietnia hiszpańscy i polscy policjanci dotarli do apartamentowca, w którym mógł ukrywać się aferzysta. Kiedy funkcjonariusze zapukali do drzwi Falenta wraz z współpracowniczką udawali, że… nikogo nie ma w domu! Dopiero po 2 godzinach kobieta wpuściła mężczyzn do środka. To właśnie w tym momencie Falenta miał usiąść okrakiem na balkonie i grozić, że popełni samobójstwo. – Wcale nie chciał skoczyć. Chciał zrobić zrobić widowisko, być może podpowiedzieli mu to jego prawnicy. Gdy staliśmy pod drzwiami miał dwie godziny, by skonsultować się z prawnikami i obmyślić plan działania – powiedział „Wyborczej” jeden z policjantów.
O dalszym losie Marka Falenty, który został skazany na 2,5 roku więzienia za zlecanie podsłuchiwania polityków PO-PSL zdecyduje teraz hiszpański sąd.