Ryszard Czarnecki zdradził, co spoktało go w areszcie. „Rozbieranie się do naga jest mało sympatyczne

i

Autor: Shutterstock, Art Service/Super Express

Tylko u nas!

Ryszard Czarnecki zdradził, co spotkało go w areszcie. „Rozbieranie się do naga jest mało sympatyczne"

2024-09-14 5:29

Były europoseł PiS Ryszard Czarnecki został niedawno zwolniony z aresztu za kaucją. W wywiadzie z „Super Expressem" zdradził kulisy swojego zatrzymania. - Spędzanie nocy w celi, gdzie przez cały czas pali się światło jest mało komfortowe. Także rozbieranie się do naga jest mało sympatyczne, ale takie są przepisy - wyznaje „Super Expressowi" Ryszard Czarnecki.

„Super Express": - Czy werbował pan kandydatów do Collegium Humanum, żeby płacili i w zamian otrzymywali dyplomy?

Ryszard Czarnecki: - To absurd. Byłem przewodniczącym Konwentu Collegium Humanum, było to stanowisko społeczne, nie pobierałem wynagrodzenia na tej uczelni. Co do zarzutów, to nie przyznaję się do winy, uważam je całkowicie za bezpodstawne. Złożyłem wyjaśnienia, ze spokojem czekam na finał.

- Rzecznik Prokuratury Krajowej Przemysław Nowak mówił na konferencji prasowej, że zarzuty mają charakter korupcyjny. Miał się pan powoływać na wpływy w instytucjach państwowych i miał się pan podejmować w załatwianiu różnych spraw Collegium Humanum, w tym miał pan pomóc w otworzeniu zagranicznej filii. W zamian za te zachowania miał pan razem z żoną otrzymać korzyść w kwocie ponad 90 tys. zł...

- Podkreślam, że zarzuty są bezpodstawne, traktuję to wszystko jako część igrzysk politycznych, które władza czyni, bo nic innego nie potrafi. Była szopka z zatrzymaniem mnie na lotnisku, chociaż przecież do Polski przyleciałem, a nie z niej wylatywałem. To wszystko pokazuje, że jest to na zamówienie polityczne.

- Idźmy zatem dalej. Jeśli chodzi z kolei o korzyść osobistą to rektor uczelni Paweł Cz. miał wystawić według śledczych, niezgodne z prawdą zaświadczenia dotyczące tego, iż pańska żona Emilia H. skończyła trzy kursy, trzy studia podyplomowe w randze master, chociaż de facto nie skończyła tych studiów.

- Trwa postępowanie w tej sprawie. Pan rektor, który, nie jest moją żadną rodziną, żadnym bratankiem, jak pisały niektóre media, siedzi w więzieniu i być może broni się jak może. Rozumiem, że wie, kto w Polsce rządzi, a kto wybory przegrał. Szkoda, że kosztem moim i żony.

- Pan i pańska małżonka usłyszeliście jednak zarzuty płatnej protekcji oraz żądania przyjęcia korzyści majątkowej. Grozi wam do 10 lat więzienia.

- To są zarzuty na zamówienie polityczne. Nie byłoby ich, gdybym nie był osobą publiczną. Niczego się nie obawiam.

ZEMBACZYŃSKI: PIS POTRZEBOWAŁ BRUNATNEJ EKIPY

- Doszło również do konfrontacji między panem, a małżonką. Poszło o sprzeczne zeznania. W jakich kwestiach konkretnie?

- Nie będę mówił o szczegółach postępowania. Czynienie z mojej żony przestępcy jest rzeczą niegodziwą. Płaci wysoką cenę za to, że jest żoną polityka PiS.

- Ile pańska żona zarobiła w Collegium Humanum?

- 3500 złotych miesięcznie.

- Przez jaki okres była tam zatrudniona?

- To wszystko jest objęte postępowaniem. Nie będę się do tego ustosunkowywał, trwa postępowanie, nie mogę o tym mówić .

- Czy wiedział pan, jak funkcjonuje ta uczelnia, że odbywa się tam handel dyplomami?

- Interesowałem się przede wszystkim aspektami międzynarodowymi jej funkcjonowania. To była pierwsza uczelnia w UE, która powołała filię w Azji Środkowej. Miała plany jeszcze odnośnie założenia filii w Wielkiej Brytanii, czy Niemczech. I tym się interesowałem, a nie kwestiami dyplomów. Nie byłem pracownikiem tej uczelni.

- Był pan wzywany przez Jarosława Kaczyńskiego na Nowogrodzką po wyjściu z aresztu?

- Nie, nie byłem.

- Rozmawialiście w ogóle?

- Jeszcze nie. I w najbliższym czasie będzie to trudne, bo będę zagranicą w kilku krajach.

- Szuka pan pracy poza Polską?

- Nie, nie szukam pracy. To praca szuka mnie.

- Został pan zawieszony w prawach członka partii. Zabolało to pana?

- To decyzja prezesa. Nie mam żalu, czy innych emocji z tym związanych. Były sytuacje, że ktoś zostawał zawieszany, potem odwieszany, wracał do życia partii, życia politycznego. Końca świata nie ma.

- Naprawdę wierzy pan, że w PiS nie jest pan skreślony?

- W tej chwili skupiam się na sprawach międzynarodowych, a nie polityce krajowej. Mam poglądy prawicowe, będę wspierał kandydatów prawicy w wyborach prezydenckich.

- Spędził pan jedną noc w areszcie w Katowicach. W jakich warunkach?

- Życzliwość i dobre traktowanie przez funkcjonariuszy CBA i policjantów – na to narzekać nie mogę. Oni wykonywali polecenia władzy. Wiem, że to nie CBA wymyśliło moje zatrzymanie na płycie lotniska przez co doszło do częściowego paraliżu Okęcia, tylko odbyło się to na polecenie władzy.

- Jak pan był traktowany w areszcie?

- Spędzanie nocy w celi, gdzie przez cały czas pali się światło jest mało komfortowe. Także rozbieranie się do naga jest mało sympatyczne, ale takie są przepisy.

- To była cela jednoosobowa?

- Na komendzie wojewódzkiej w Katowicach cele są 1-i 2-osobowe. Ja byłem w 1-osobowej.

- Wróćmy do pana zatrzymania. Jak to dokładnie wyglądało?

- Wracałem z Tirany, gdzie byłem na konferencji konserwatystów z USA i Europy. Wysiadłem z samolotu i już na płycie lotniska czekali na mnie państwo z CBA. Było ich troje, byli w kominiarkach.

- Jak pan zareagował w pierwszej chwili?

- To nie było przyjemne uczucie. Byłem o tyle zdziwiony, że nie miałem wcześniej żadnego wezwania do prokuratury. Poza tym ja przylatywałem do kraju, a nie z niego wylatywałem. To wszystko świadczyło o tym, że to polityczne igrzyska.

- Został pan zakuty w kajdanki na płycie czy kiedykolwiek później?

- Nie byłem skuty. Kiedy chodziłem do toalety, pan z CBA pilnował mnie przy otwartych drzwiach. Takie są przepisy, ja to rozumiem. W żadnym momencie nie miałem kajdanek. Przeszliśmy lotnisko i pojechaliśmy do Katowic do prokuratury. Służby zachowywały się w stosunku do mnie poprawnie.

- Ktoś dzwonił do pana z PiS ze wsparciem, czy jednak nie?

- Dzwonili, pisali, twittowali.

- Nie jest panu wstyd, że mimo gigantycznych zarobków w PE, wydłużał pan kilometrówki, jeżdżąc z Polski do Brukseli?

- To nie ja sporządzałem tę dokumentację.

- Wygląda to tak, jakby pan zrzucał winę na innych… Naprawdę nie ma pan sobie nic do zarzucenia w tej sprawie?!

- Było moim wielkim błędem, że nie zapoznawałem się z tym wszystkim uważnie. I biorę to na siebie. Ale przypisywanie mi świadomego wprowadzania w błąd jest rzeczą niewłaściwą. Cała sprawa została wyjaśniona przeze mnie 3 lata temu. Sprawa została zamknięta w grudniu 2021 r. Odgrzewanie starych kotletów przez obecną władzę traktuję w kategoriach politycznej zemsty.

- Naprawdę mało kto wierzy w to, co pan teraz opowiada…

- Jeśli mam sobie coś do zarzucenia, to mój brak nadzoru nad dokumentami. Dziś już bym sprawdzał uważnie co tydzień dokumenty, a często robiłem to raz na kilka tygodni. Mój brak nadzoru to moja wina.

- To pan tym wszystkim zarządzał.

- Dlatego biorę to na siebie. Ze spokojem patrzę na to, co się dzieje wokół mnie. Wiem, co robiłem, a czego nie robiłem. Dowiodę swojej niewinności.

Rozmawiał KAMIL SZEWCZYK