"Super Express": - Kraje strefy euro uznały, że wesprą hiszpański system bankowy kwotą od 80 do 100 miliardów euro. Jak pan to ocenia?
Prof. Ryszard Bugaj: - Generalnie dobrze, ale nie jestem pewien, czym to się skończy. W Europie mamy problem z podejmowaniem odważnych decyzji dotyczących strefy euro. Projekt euro wymaga ewidentnie weryfikacji. Nie ma możliwości, żeby w dłuższym czasie utrzymać strefę w dzisiejszym kształcie. Z mieszanymi uczuciami patrzę jednak na to, co się dzieje z Grecją.
- Na to, że może opuścić strefę euro?
- Na to, że może być z niej wyrzucona. To byłby straszliwy wstrząs. Nie tylko w Atenach, ale w całej Europie. Rozważenia wymaga scenariusz, w którym Grecja i kilka innych krajów południa występuje z euro, ale razem, w postaci pewnej zgody. Gdy silniejsze państwa przyznają, że popełniły błędy. Ale nie wyrzucania Grecji za karę!
- Obserwując pomoc unijną dla Grecji czy Hiszpanii, a tak naprawdę systemów bankowych, to mam poczucie, że nie chodzi tu o żadną solidarność w Unii. Chodzi o ratowanie banków najsilniejszych państw, które też są zagrożone. Mocarze ratują siebie, ubierając to w piękne hasła.
- Oczywiście, że tak. Nie miejmy żadnych złudzeń, że oni kierują się jakimiś uczuciami wyższymi. Kierują się wyłącznie swoim interesem, a o zbiorowości pamiętają w swoim kontekście.
- Cała Europa wspiera Grecję i Hiszpanię... Czy Polska nie powinna, kierując się własnym interesem, wystąpić o pomoc UE np. dla padającego dziś u nas sektora budowlanego?
- To byłoby kompletnie nieskuteczne. Także dlatego, że w Grecji czy Hiszpanii sektor budowlany jest w jeszcze gorszej sytuacji niż u nas. Polska powinna walczyć o jak najlepszy kształt budżetu UE na lata 2014-20. I jest tam nawet wiele miejsca na oszczędności czy przesunięcie środków. Ta struktura zewnętrzna UE pod wodzą pani Ashton - widzimy, że to jest zbędne. Kosztowne i bez znaczenia. Wątpliwy jest też tak rozbudowany nadzór nad wydawaniem unijnych pieniędzy.
- Mimo wszystko taka prośba o wsparcie mogłaby pokazać, że nie tylko banki mają problemy. Może warto wesprzeć inne branże?
- Trochę tej solidarności już się pojawiało. Niemcy nie mieli jakoś problemów z ocaleniem swoich stoczni przy zgodzie Unii. Po prostu Polska powinna być w Brukseli o wiele bardziej odważna. Powinna wskazywać, że perspektywą Unii niekoniecznie musi być głębsza integracja. Może lepiej stabilizować to, co udało się do tej pory? Przecież te forsowane na siłę wspólne projekty ekologiczne są raczej szkodliwe.
- Tu akurat rząd postawił weto.
- I bardzo dobrze. W innych przypadkach dominuje jednak jakiś brak chęci i bojaźń przed przedstawieniem polskiej wizji. Wielu uważa, że to i tak się nie uda. To, co się stało w sprawie paktu fiskalnego, było wyraźnym sygnałem, że starsza, zasobna Unia uważa nas za kraj drugiej kategorii.
- Co wesprzeć?
- Wszystko to, co gwarantuje solidarność między krajami UE. Przypomnijmy, że wstępowaliśmy do Unii solidarnej. Nie do Unii, w której jest kilka krajów głęboko zintegrowanych wewnętrznie i jakaś reszta. Trzeba z tym się zwracać nie od brukselskiego establishmentu, ale do zachodniej opinii publicznej.
- Na razie solidarnie oszczędzamy.
- Nie ukrywam, że wolę amerykański model ze zwiększaniem popytu. Tyle że oni mają dużo lepsze warunki do tego. To jednolity system, z jednolitą walutą, jednolitym rynkiem. Inaczej niż model unijny czy raczej niemiecki, polegający na reagowaniu na kryzys oszczędnościami. To słabo się broni w świetle tego, co dziś już wiemy o gospodarce.
Ryszard Bugaj
Ekonomista, Polska Akademia Nauk