Rozwój mediów

2009-02-03 3:00

Współczesne media dzielą się na popularne, zwane tabloidowymi, te, które od tabloidów chcą się czegoś nauczyć, oraz na media nudziarskie, czyli albo niszowe, albo skazane na powolną agonię przy dźwiękach złorzeczenia światu.

Cieszyć musi fakt, że coraz więcej polskich mediów chce się uczyć i uczy od tabloidów, będących awangardą informacji i systemem nerwowym demokratycznego świata. Doskonałym przykładem uczenia się od prasy bulwarowej jest choćby sprawa Kazimierza Marcinkiewicza i jego sercowych perypetii. Kiedy "Super Express" jako pierwszy podał informacje o rozwodzie tego polityka, media lekko bojące się i zwyczajnie leniwe jak zwykle nie wiedziały, co zrobić (jakże pięknie ten stan umysłowej paniki przedstawił Andrzej Bursa w wierszu "Depesza" z jego końcowym wersem "o rozpaczy najczarniejsza redaktora"). Wkrótce poszły jednak na swoje szczęście po rozum do głowy, wykorzystując hitową informację "SE" na swoich łamach. Robiły to na ogół dość poprawnie warsztatowo, chociaż zdarzały się wpadki, jak choćby wczoraj w pewnym brukowym tygodniku, w którym przeczytałem: "Nagłośniony w "SE" romans Kazimierza Marcinkiewicza był typową gierką (tak zwaną ustawką) polityka z tabloidem. Polega ona na tym, że współpracujący z dziennikarzami polityk "daje się przyłapać". Żadnej "ustawki" oczywiście nie było, a wysysanie z przybrudzonego palucha głupot na temat cudzej pracy (w tym przypadku na temat pracy "SE") może mieścić się w standardach tygodników brukowych, nie mieści się natomiast w etyce nowoczesnych tabloidów. Nudziarze uczą się jednak przez coraz śmielsze naśladownictwo, co uważam za osobisty sukces i trend dobrze rokujący polskim mediom.