Dr hab. Michał Bilewicz

i

Autor: UW

Rok z pandemią. Jak wpłynął na nas koronawirus ? Odpowiada psycholog społeczny, Michał Bilewicz

2021-03-03 9:49

Początek pandemii pokazał po raz kolejny wspólnotową mobilizację. Oczywiście, nie trwało to długo, bo, jak wiemy, ludzka siła woli ulega zmęczeniu. Amerykański psycholog Roy Baumeister na podstawie wielu swoich badań sformułował prawo zmęczenia ego – jeśli musimy długo się mobilizować i kontrolować siła woli ulega wyczerpaniu. Po jakimś czasie przestajemy być do tego zdolni. To od jakiegoś czasu dzieje się na naszych oczach, czego dobrym obrazem są głośne sceny z Krupówek czy stoków narciarskich, gdzie obserwujemy łamanie wszelkich możliwych obostrzeń przez ludzi, którzy po prostu nie są w stanie dłużej się kontrolować. Znów pojawia się więc prymat indywidualizmu i realizacji własnych potrzeb - mówi w rozmowie z "Super Expressem" prof. Michał Bilewicz, psycholog społeczny z Uniwersytetu Warszawskiego.

„Super Express”: - Rok temu zarejestrowano pierwszy przypadek koronawirusa w Polsce. Do tej pory wszystkie nieszczęścia XXI w. wieku omijały nasz kraj szerokim łukiem. Pandemia COVID postanowiła nam przypomnieć, że globalne problemy prędzej czy później muszą stać się i naszym udziałem. Jak odnaleźliśmy się jako społeczeństwo w tej niecodziennej dla nas sytuacji?

Prof. Michał Bilewicz: - Podobnie jak inne społeczeństwa. Tak naprawdę nie widzieliśmy dużych różnic między poszczególnymi krajami jeśli chodzi o reakcję w tym pierwszym okresie. Mieliśmy do czynienia z dużo mobilizacją społeczną. Z jednej strony zauważyliśmy wzrost postaw altruistycznych – pamiętamy choćby inicjatywy pomocy sąsiadom, zwłaszcza seniorom. Jednocześnie widzieliśmy powszechne stosowanie się do obostrzeń, co było oczywiście reakcją na lęk przed nieznanym zagrożeniem i generalnym poczuciem braku kontroli nad rzeczywistością. Potwierdziły się badania psychologiczne, że w takich sytuacjach działać, coś, co nazywamy behawioralnym systemem immunologicznym, czyli te wszystkie zachowania, które pozwalają uniknąć zakażenia – stosowanie się do obostrzeń, podporządkowywanie się liderom politycznym. To wszystko nie różniło nas od innych społeczeństw.

- Wspomniał pan o postawach altruistycznych. Po raz kolejny okazało się, że w chwili kryzysu na co dzień egoistyczne i indywidualistyczne społeczeństwo polskie potrafi być wspólnotą?

- Tak, to sytuacje, do których każda społeczność jest zdolna. Tak było choćby w 1980 r. w czasach Solidarności, kiedy indywidualistyczne społeczeństwo okazało się bardzo uspołecznione. Początek pandemii pokazał po raz kolejny wspólnotową mobilizację. Oczywiście, nie trwało to długo, bo, jak wiemy, ludzka siła woli ulega zmęczeniu. Amerykański psycholog Roy Baumeister na podstawie wielu swoich badań sformułował prawo zmęczenia ego – jeśli musimy długo się mobilizować i kontrolować siła woli ulega wyczerpaniu. Po jakimś czasie przestajemy być do tego zdolni. To od jakiegoś czasu dzieje się na naszych oczach, czego dobrym obrazem są głośne sceny z Krupówek czy stoków narciarskich, gdzie obserwujemy łamanie wszelkich możliwych obostrzeń przez ludzi, którzy po prostu nie są w stanie dłużej się kontrolować. Znów pojawia się więc prymat indywidualizmu i realizacji własnych potrzeb.

- Czy izolacja, sprowadzenie większości kontaktów międzyludzkich do rozmów telefonicznych czy internetowych, nie sprawi, że wyjdziemy z pandemii jako jeszcze bardziej zatomizowane społeczeństwo?

- Obawiam się, że instytucje, które kierują się racjonalizacją rynkową trochę się do tego dostosują. Dla wielu firm rezygnacja z pracy stacjonarnej i konieczności wynajmu powierzchni biurowych oznacza oszczędności. Także instytucje państwa mogą na stałe przejść na zdalne załatwianie spraw obywateli. Z jednej strony ucierpi na tym bez wątpienia jakość różnych usług. Z drugiej strony psychologowie na całym świecie piszą o problemach funkcjonowania człowieka w sytuacji, gdy pracuje w oderwaniu od swojego środowiska pracy.

- To chyba dotyczy także uczniów i studentów, z których większość od roku pozostaje na nauce zdalnej.

- Rzeczywiście, mieliśmy do czynienia z rokiem pedagogicznej katastrofy. Bardzo ważnym elementem wychowania szkolnego i rozwoju młodego człowieka są kontakty społeczne. Gdy są one wyłącznie zapośredniczone przez internet, ma swoje poważne konsekwencje, z którymi zmagać będziemy się przez wiele lat.

- To wyrwanie dzieci i młodzieży w procesów socjalizacyjnych, ograniczenie ich kontaktów z grupą rówieśniczą w wieku, kiedy jest to kluczowe do kształtowania się osobowości i nieformalnych kontaktów będzie miało na wiele lat swoje ponure konsekwencje?

- Myślę, że przez długie lata będziemy obserwować liczne konsekwencje wszystkiego, co dziś się dzieje. Pewną przesadą jest może mówienie o tych doświadczeniach jako o traumie, ale jednak tak jak często po bardzo traumatycznych doświadczeniach zmagamy się z okresowymi zaburzeniami stresu pourazowego, tak i po pandemii będziemy obserwowali powracające lęki i stresy związane z tym, co się obecnie dzieje i izolacji, w której pozostają. Myślę, że najbardziej traumatycznym dla wielu z nas będzie doświadczenie śmierci najbliższych.

- Chyba nie ma nikogo, kto by takiej straty nie doświadczył.

- Rzeczywiście, ogromna liczba zgonów spowodowana wyłącznie koronawirusem w ten lub inny sposób dotknęła każdego z nas. Nagły przebieg choroby i nagła śmierć związana z koronawirusem sprawia, że śmierć stała się elementem naszej codzienności, zaczęliśmy o niej myśleć. Zaczęliśmy o myśleć o tym, że sami jesteśmy śmiertelni. To zwykle czyni człowieka nieco bardziej konserwatywnym, prowadzi do odwołania się do fundamentalnych wartości. Oczywiście, takie przewartościowanie ma swoje pozytywne strony, ale więcej jednak przynosi negatywnych konsekwencji i będziemy się z tym bez wątpienia zmagać wiele lat po tym, kiedy pandemia się zakończy.

Rozmawiał Tomasz Walczak

Nasi Partnerzy polecają