Rafał Woś

i

Autor: Newsflare/Tarbouriech Roseline via AP

Rafał Woś polemizuje z Robertem Gwiazdowskim: Nigdy do niczego się nie przyznawaj

2017-10-10 19:31

Nigdy do niczego się nie przyznawaj. Złapią cię pijanego w samochodzie? To mów, że nie piłeś. Znajdą ci dolary w kieszeni? To mów, że to pożyczone spodnie. A jak cię złapią za rękę, to mów, że to… nie twoja ręka.

Pamiętają Państwo? To w filmu „Młode Wilki”. A teraz podobny piruet próbuje wywinąć Robert Gwiazdowski. Tłumacząc czytelnikom „Super Expressu”, że plaga śmieciówek, powszechny polski wyzysk w zakładach pracy, folwarczni szefowie oraz tanie (a więc i teoretyczne) państwo to nie jest wina prorynkowych dogmatyków zwanych powszechnie w polskiej tradycji liberałami. Tylko raczej kogoś, kto się pod mitycznych „prawdziwych liberałów” wrednie podszył.

Nie ma w tym miejscu sensu spierać się o nazwiska. Czy Balcerowicz, Hausner, Gilowska, Rostowski albo Morawiecki to politycy prorynkowi? Gwiazdowski albo Korwin powiedzą pewnie, że to wszystko zakamuflowani lewacy. Ja będę kontrował, że to wszystko liberałowie. Tylko o różnym stopniu wolnorynkowego dogmatyzmu.

Słowo kontra słowo. Czytelnika więc takie anse niekoniecznie musza obchodzić. I słusznie. Bo liczy się raczej odpowiedź na pytanie czy Polska po trzech dekadach kapitalizmu to dobre miejsce do życia dla obywateli? I to obywateli o różnym poziomie zamożności, wykształcenia czy pochodzenia społecznego. Moja odpowiedź na to pytanie jest przecząca. I nie interesuje mnie zdanie „pasażerów pierwszej klasy”. Tych co podróżują, konsumują, bywają i akumulują. Mnie interesują wagony drugi i trzeci. Dlaczego tak wielu z nas pracuje od lat na odnawianej co kilka miesięcy (choć to nielegalne) umowie czasowej, udaje korporację żeby tylko przyoszczędzić na ZUSie, nigdzie nie bywa, nie ma czasu i chęci, by rozwijać swoje zainteresowania oddychając pełnią człowieczeństwa? A potem jeszcze muszą o sobie czytać, że „za michę sprzedali się Kaczyńskiemu”. Dlaczego tych ludzi jest w Polsce tak wielu?

Robert Gwiazdowski odpowiedzi ma dwie. Jedna jest taka, że nierówności są do pewnego stopnia naturalne. Bo jeden jest Lewandowskim albo Gwiazdowskim i kopie (lub zna się na prawie) lepiej. A inny gorzej. Nie ma więc powodu by zdolniacha Lewandowski czy inteligent Gwiazdowski łożyli na tych mniej zaradnych. Tylko, że problem polega na tym, że „łańcuch jest tak silny jak jego najsłabsze ogniwo”. I miarą siły naszego społeczeństwa nie jest to, że jeden z „naszych” strzela w Bayernie. Tylko czy również pechowiec albo człowiek prosty może w tym życiu poczuć, ze jego praca też jest u licha coś warta.

Druga odpowiedź której liberałowie lubią udzielać to nudny hejt na państwo. Zwłaszcza na fiskusa, bez którego „byłoby super”. Komu by było, temu by było. Zasobny w kapitał rentier z państwa i tak nie korzysta, bo dzieci posłał do szkoły prywatnej, studia do Londynu. A prace za 10 tys. załatwi im potem w zaprzyjaźnionej kancelarii. Na emeryturę też już odłożył, więc może głosić bajeczki, że jak sobie pościelisz tak się wyśpisz. Tylko, że to nie jest doświadczenie szerokich mas polskich pracowników. Dla których państwowa szkoła jest jedynym sposobem zdobycia przez dzieci potrzebnego wykształcenia, państwowy lekarz, to jedyny sposób na pozostanie w jakim takim zdrowiu, a państwowa emerytura to jedyna szansa, by nie utracić godności w jesieni życia. Fakt, że w III RP z tym publicznymi instytucjami jest coraz gorzej. Ale to nie przez mitycznych socjalistów tylko z powodu realnych prorynkowych deform minionych trzech dekad.

Cenię Roberta Gwiazdowskiego i lubię się z nim spierać. Dlatego mam propozycję. Zamiast marnować energię na bezpłodne rozważania, kto się podszył pod polskich liberałów zastanówmy się razem, jak ten bałagan III RP poukładać na nowo. Żeby żyło się tu trochę łatwiej. Nawet tym, którzy mieli w życiu mniej szczęścia niż Robert Lewandowski.