Władimir Putin podpisał dekret o sankcjach odwetowych

i

Autor: AP Władimir Putin podpisał dekret o sankcjach odwetowych

Putin zafundował nam inflację, ale lepsza inflacja od inwazji – pisze Wiktor Świetlik

Inflacja i krocząca za nią drożyzna to zmora Polaków, którą zawdzięczamy między innymi barbarzyńskiej wojnie Putina przeciw Ukrainie. Jak przekonuje jednak w swoim najnowszym felietonie dla „Super Expressu” Wiktor Świetlik, lepiej mieć inflację niż rosyjską inwazję.

Lepsza inflacja niż gwałty

Za sprawą pana Putina mamy wysoką inflację, kilka milionów osób więcej w Polsce, słabszą złotówkę i ciaśniej w szkołach. Mimo wszystko to umiarkowany koszt, uwzględniając, ze gdyby historia potoczyła się choć trochę inaczej to mielibyśmy wojnę.

A więc tak – jest inflacja i jest niczym przyjemnym. Właściwie zapomniałem jak ona wygląda, nawet żyłem w przekonaniu, że ma też pewne zalety o ile nie jest skrajnie wysoka. Służy inwestycjom, wzmacnia ruch w gospodarce, powoduje, że pieniądze zaczynają pracować, rosną ceny nieruchomości, niektórzy dłużnicy otrzymują ratunek. Nic mnie to już wszystko nie obchodzi, bo te pozytywy są niczym w obliczu negatywów. Szczególnie tego, że człowiek jest jak budowlaniec, który coraz szybciej zasuwa z taczką, coraz bardziej jest wycieńczony, ale na tę taczkę coraz mniej mu pakują. Zakręcenie kurka z gazem przez Rosjan, podłe zachowanie unijnych „partnerów” wciąż blokujących pieniądze dla Polski, globalne skutki epidemii też sprawie nie pomogą. Na pociechę można jednak stwierdzić, że to naprawdę niski koszt, jak za likwidację na lata największego zagrożenia dla Polski.

Rosja Putina różniła się tym od inflacji, że nie chciała Polakom życia utrudnić, uprzykrzyć, trochę im zabrać. Chciała nas unicestwić. Taka jest jej logika działania. Rosjanie w gruncie rzeczy, trzeba to przyznać, są dość logiczni. Bombardują i napadają jedno terytorium, potem ocieplenie z Zachodem, biznesy dla poprawy sytuacji i zebrania kasy na kolejną wojnę i dalej. W Bronisławie Komorowskim, który uważał manewry Zapad za „tylko takie przesuwanie wojsk” już wielkich nadziei nie pokładam. Ale dla logicznie myślącej osoby raczej oczywiste jest to, że jeśli się co sezon trenuje atak jądrowy na jedno miasto, w tym przypadku Warszawę, to nie robi się tego dla jaj. Szczególnie jak się jest putinowską Rosją.

Przecież sprawy w ogóle mogły się potoczyć inaczej. Ukraina mogła paść w trzy dni albo bez walki ulec Putinowi i dziś prorosyjskie władze rozmieszczały by broń jądrową wzdłuż kolejnej granicy. Tymczasem Rosjanie nie dość, że zostali zepchnięci na wschód, wykrwawili się, to w dodatku sporą część rakiet służących do przenoszenia taktycznych, tych „ mniejszych”, głowic jądrowych zużyli na Ukrainie, póki co mocując do nich głowice konwencjonalne.

Jeśli to prawda, że jest szansa by walki przeniosły się na teren Rosji to nie ma rzeczy cenniejszej. Jest warta i kosztów związanych z pobytem Ukraińców i z wojną gospodarczą z Putinem, która i tak by była, i przede wszystkim sprzętu wysyłanego przez nas. Im więcej tym lepiej. To zdecydowanie niższy koszt niż przymusowe podejmowanie w Polsce słynnego już gwałciciela Romana Bykowskijego i jego kumpli – gwałcicieli z Krainy Gwałtu.

Express Biedrzyckiej - Janusz Steinhoff: Podwyżki cen gazu sięgną kilkudziesięciu procent