Przyłębska

i

Autor: Jacek Domiński Julia Przyłębska

Przyjaciółka Kaczyńskiego pod rękę z Nowogrodzką doprowadzi do polexitu? Ocenia znany politolog

2021-07-17 6:30

Ostatnie rozprawy przed Trybunałem Konstytucyjnym, dotyczące orzeczeń Trybunału Sprawiedliwości UE ws. zmian w wymiarze sprawiedliwości oraz wyższości prawa krajowego nad unijnym mogą doprowadzić do polexitu? Tak uważa wielu prawników oraz spora część opozycji. Odmienne zdanie ma prof. Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego, który uważa, że żadnego polexitu nie będzie.

Polexit wisi w powietrzu? "Nie będzie żadnego polexitu, bo ani Polska nie chce i nie może sobie na wyjście z Unii pozwolić, ani Unia nie chce i nie może sobie pozwolić na odejście z niej Polski. A cała sytuacja jest normalnym elementem politycznego konfliktu" - mówi w rozmowie z "Super Expressem" prof. Rafał Chwedoruk. Jego zdaniem, to wyraz głębszego dylematu: czy uczestniczyć w pogłębiającej się integracji europejskiej, czy robić wszystko, by procesy integracyjne spowolnić lub zupełnie wstrzymać.

„Super Express”: - Awantura między Trybunałem Konstytucyjnym Julii Przyłębskiej a instytucjami europejskimi kończy się na razie podważaniem kompetencji Trybunału Sprawiedliwości UE. PiS nie chce uznawać wyroków TSUE , które są niekorzystne dla partii. Dla wielu to groźna zapowiedź polexitu. Rzeczywiście grozi nam opuszczenie UE?

Prof. Rafał Chwedoruk: - Nie będzie żadnego polexitu, bo ani Polska nie chce i nie może sobie na wyjście z Unii pozwolić, ani Unia nie chce i nie może sobie pozwolić na odejście z niej Polski. A cała sytuacja jest normalnym elementem politycznego konfliktu. Ale konfliktu, który nie jest drobnym przypisem, ale zobrazowaniem tego, co stanowi dla Polski główny dylemat.

- Na czym ten dylemat polega?

- Dylemat sprawdza się do pytanie, co dalej nie z naszą obecnością w UE, ale w jakiej formie. Unia Europejska szybciej lub wolniej, ale będzie podążała ku głębszej integracji. W tej integracji można uczestniczyć, ale to oznacza wycofywanie się państwa narodowych na jeszcze bardziej defensywne pozycje wobec struktur międzynarodowych i konieczność przyjęcia euro. Oczywiście, można próbować ten proces spowalniać, licząc, że kryzys globalizacji doprowadzi do wstrzymania procesów integracyjnych i zatrzymania ich na obecnym poziomie lub rozwój jej innymi drogami.

- A można liczyć, że pogłębianie integracji stanie w miejscu? Bo to wydaje się nieuniknionym procesem.

- Pandemia koronawirusa czy kryzysy finansowe ostatnich lat pokazały, że państwa narodowe mogę przeżywać coś w rodzaju swojej drugiej młodości. Na to liczą ci, którzy chcieliby, żeby państwa narodowe odgrywała większą rolę. I tak naprawdę o to w tym wszystkim chodzi.

- Jak rozumiem, PiS, podważając wyroku TSUE czy szykując się do uznania przez zwasalizowany przez siebie TK chce te procesy integracyjne spowalniać, nie dając europejskim instytucjom rozszerzać swoich kompetencji?

- Oczywiście, gra toczy się na tym poziomie, ale ostatecznie, jak wspomnieliśmy, nikt nie ma interesu w tym, by używać broni ostatecznej: opuszczania UE przez Polskę. Tak naprawdę o przyszłości integracji rozstrzygną wydarzenia na zupełnie innym polu, związanych zwłaszcza z gospodarką, relacjami USA i Niemiec oraz relacji tych państw z Chinami.

- Nie okaże się jednak, że ta gra skończy się równie przypadkowym polexitem, jak przypadkowym był brexit, który przecież dokonał się przez niezborność i brak wyobrażni Davida Camerona, a nie w wyniku celowej polityki władz brytyjskich?

- Casus brexitu jest zupełnie czym innym. Brytyjska obecność we wspólnocie europejskiej od początku była bardzo dyskusyjna, odbywała się na szczególnych prawach i z wielu powodów Wielka Brytania była rozpięta między Stanami Zjednoczonymi a Europą. Podziały, co pokazało referendum ws. brexitu, były bardzo głębokie i szły w poprzek głównych podziałów politycznych. U nas jest kompletnie inaczej, a i skala polskich powiązań z krajami Unii Europejskiej ma zupełnie inny wymiar. Polska nie ma też tak daleko posuniętego wyboru, jaki miała Wielka Brytania ze względu choćby na swoją rolę w światowych finansach i siłę związków ze Stanami Zjednoczonymi. Do tez o polexicie powinniśmy mieć więc spory dystans.

- Z tego, co pan mówi, to Polska jest niejako na Unię skazana i co by nie myślały różne główne siły polityczne w naszym kraju, póki Unia będzie trwała, będzie w niej trwała także Polska?

- Mówiąc pół żartem, pół serio i nawiązując do słynnego filmu „Psy” będziemy w UE „bezapelacyjnie do samego końca, mojego lub jej”. Nawet jeśli wielu się wydaje, że mamy jako państwo morze możliwości, to jednak w gruncie rzeczy politycy muszą dobierać środki do okoliczności. Okoliczności są takie, że w Unii zostaniemy. W tym kontekście pozostaje tylko kwestia refleksji, czy instrumenty jakie dobieramy do rozpychania się łokciami, jak czynią to inni, są optymalnymi. Dyskurs polskiej polityki jest w istocie dyskusją o tych instrumentach. Czy lepiej za cenę licznych kompromisów i strat w niektórych dziedzinach być blisko najważniejszych państw Unii, czy też odwrotnie – nie chodzić na kompromisy, ale dystansować się od głównych graczy. Dlatego nie spodziewajmy się wielkich wydarzeń historycznych związanych z polexitem, ale oczekujmy wielu większych lub mniejszych sporów. A to, co się teraz dzieje to tylko rozgrzewka przed znacznie gorętszą awanturą o to, czy przyjmować euro, czy nie. To będzie kluczowa rozgrywka.

Rozmawiał Tomasz Walczak