Przewaga centrolewicy w wyborach

2010-06-22 10:01

Prawdziwych triumfatorów I tury wyborów wskazują prof. Fedyszak-Radziejowska, prof. Kolarska-Bobińska i redaktor Stankiewicz

"Super Express": - Kilka dni temu niemal wszystkie sondaże wskazywały na co najmniej 10-procentową przewagę Komorowskiego nad Kaczyńskim. Tymczasem wyniki pierwszej tury dają mu tylko 5 procent.

Dr Barbara Fedyszak-Radziejowska: - Kandydat PO korzystał w kampanii z niesłychanej przewagi, jaką w ostatnich latach dawała Platformie większość mediów. Stąd przewartościowanie Komorowskiego w sondażach. Respondenci odpowiadali "poprawnie politycznie", czyli zgodnie z tonem mediów, a nie ze swoimi prawdziwymi planami głosowania. Zawiodła też skuteczna dotychczas socjotechnika obrażania lidera PiS. Janusz Palikot w Lublinie ani nie zdenerwował, ani nie zdyskredytował Kaczyńskiego. Także kolejna próba - uzyskania sądowego zezwolenia na używanie wobec lidera PiS słowa "kłamca" zakończyła się niepowodzeniem. Nie udało się przekonać do takich ataków opinii publicznej.

- Kto według pani okazał się politycznym triumfatorem pierwszej tury?

- Patrząc na wynik Kaczyńskiego, można powiedzieć, że przede wszystkim zwyciężyli ci obywatele, których w ostatnich latach usiłowano wypchnąć poza akceptowaną przez media opinię publiczną. Traktowano ich jako gorszych, nadmiernie patriotycznych i słabo wykształconych. Dzisiaj przestali się tym przejmować, zmobilizowali się i pokazali, że w przestrzeni publicznej są na stałe. Głosowali na Kaczyńskiego nie z powodu zmiany jego wizerunku. A sam Kaczyński nie tyle szukał nowych sposobów na dotarcie do wyborców, ile nowych sposobów na zaprzeczenie negatywnemu stereotypowi swojej osoby. Jego walka o realną prezydenturę jest sposobem uzyskania przez opozycję instrumentów umożliwiających kontrolowanie rządzącej koalicji. To naturalne i to wzmacnia naszą demokrację.

- Największym zaskoczeniem był jednak chyba wynik Napieralskiego, który przekonał do siebie 14 proc. wyborców.

- To prawda. Tym bardziej że do niedawna nie wydawał się politykiem zbyt wyrazistym. Udało mu się uruchomić elektorat, któremu blisko do nowej europejskiej lewicy. Ta stawia przede wszystkim na liberalizm obyczajowy w odróżnieniu od lewicy tradycyjnej, zajmującej się problematyką społeczną. Tylko że w Polsce jest jeszcze trzecia lewica, ta o korzeniach i sentymentach PRL-owskich. Została przeniesiona do III RP na mocy postanowień okrągłostołowych i dziś najwyraźniej skłania się bardziej ku Platformie, bo ta w większym stopniu gwarantuje jej stanowiska, pozycję i przetrwanie.

- A co na to Platforma?

- Odpowiada pozytywnie. Ostatnio wykonała kilka bardzo ciepłych gestów w kierunku lewicowego elektoratu. Mianowała Marka Belkę na szefa NBP i przyjęła poparcie Włodzimierza Cimoszewicza tuż przed pierwszą turą. Kiedyś wprowadzała ustawę dezubekizacyjną i mówiła, że w ujawnianiu archiwów IPN należy iść dalej niż PiS. I to lewicowym politykom dziwnie nie przeszkadza. Może dlatego, że wiedzą, że nowelizacja ustawy o IPN ma w gruncie rzeczy ograniczyć jego niezależność. Jeśli wyniki pierwszej tury przełożyć na poparcie dla formacji politycznych, to zwiastują one początek wielkiej zmiany na polskiej scenie politycznej. W latach 2005-2007 zdecydowaną większość miały partie centroprawicowe (tzw. PO-PiS). Jednak PO udało się na tyle zagospodarować lewicowy elektorat, że dzisiaj ona i SLD Napieralskiego tworzą centrolewicową większość.

Dr Barbara Fedyszak-Radziejowska

Socjolog, wykładowca Uniwersytetu Warszawskiego, członek Kolegium IPN