Prof. Michał Kulesza: Kary z ustawy są niedopuszczalne

2012-01-04 3:00

"Super Express": - Rzecznik Platformy mówi, że jakoś nikt nie wszczynał rabanu podczas prac na temat ustawy o lekach. Znalazłem jednak analizy, m.in. pańską, w których raban był wszczynany. Wytknięto wiele potencjalnych problemów.

Prof. Michał Kulesza: - Niestety, konsultacje nad tą ustawą były powierzchowne i nieporządne. Przyjmowano uwagi krytyczne, ale ich nie rozpatrywano. No i mamy bałagan. Główny problem dziś to nakazanie lekarzom sprawdzania uprawnień pacjentów do leków refundowanych. Może to nie byłby taki kłopot, ale nałożono też na lekarzy i aptekarzy drakońskie kary za pomyłki. Te sankcje są niewspółmierne, a sposób ich nakładania niedopuszczalny. W normalnym kraju kary nakłada się w trybie spornym - jest sąd, który to bada. Jest możliwość odwołania się od wyroku.

- Co jeszcze może nas zaskoczyć w związku z tą ustawą?

- Od pewnego czasu już się nią nie zajmuję, więc trudno mi wskazać, co tam jeszcze zamieciono pod dywan... Zwracałem jednak uwagę na zabetonowanie rynku. To dość skomplikowany problem - kwestia tego, w jaki sposób obliczane są ceny leków w stosunku do najtańszego leku z wynegocjowanych. Może się też pojawić problem z wyliczaniem nowych cen leków.

- Lekarze mają rację, protestując?

- W przypadku drakońskich kar tak. Co do obowiązku sprawdzania ubezpieczeń - to on już istniał, ale nie był egzekwowany. Ogromna większość Polaków jest ubezpieczona. Któryś lekarz mógłby mieć jednak pecha i oberwać za tę mniejszość. Inną sprawą jest to, że lekarz nie powinien być od sprawdzania ubezpieczeń. Od tego ma być administracja! Lekarz ma leczyć, a nie bawić się w inne rzeczy. I prawdą jest, że system, który by to sprawdzał, nie został dostarczony na czas. Natomiast co do standardów refundacyjnych, to może o tym decydować tylko lekarz i kropka. On zna chorobę i pacjenta.

- Lekarze twierdzą, że dziś nie są w stanie tego robić.

- To prawda, dziś nie mogą. Panuje gigantyczny bałagan organizacyjny. Mają przy każdym pacjencie otwierać tę wielotysięczną listę i szukać? W dodatku nie jest to lista leków. To lista substancji czynnych, które mogą być w lekach o różnych nazwach rynkowych.

- To bałagan z winy ministerstwa?

- Niestety tak. Listy refundacyjne powinny być od miesięcy w rękach lekarzy. Każdy by to obejrzał i wypisał, co jest mu potrzebne w jego specjalizacji. Tymczasem listy ukazały się w tej chwili! W dodatku obarczone karami finansowymi nakładanymi "od zaraz". I Narodowy Fundusz Zdrowia mówi, że "nie będzie lekarzy za to karał". Co to za sposób załatwiania spraw publicznych, że ktoś robi wielkopańską łaskę, że nie będzie karał?!

- Premier Tusk też przyjął twardą postawę i zapowiedział, że opornych będzie karał.

- Dziwię się takiemu konfrontacyjnemu podejściu i burzy wokół tego. Sprawę naprawdę można rozwiązać stosunkowo niewielkimi zmianami. Te krzyki są niepotrzebne. Nie jest tak, że nowe prawo nadaje się do kosza. Kierunkowo te zmiany są potrzebne. Katastrofą nie jest ustawa, ale sposób, w jaki nad nią pracowano. I dookoła niej, co zaczęto robić nie w maju, ale w ostatniej chwili.

Prof. Michał Kulesza

Prawnik, wykładowca Uniwersytetu Warszawskiego