"Super Express": - Kandydatka na prezydenta Magdalena Ogórek w swoim pierwszym wywiadzie telewizyjnym stwierdziła, że nie jest kandydatką Sojuszu Lewicy Demokratycznej, ale jest niezależna. Oznacza to, że odcina się od Leszka Millera?
Kazimierz Kik: - To jest w ogóle zaskakujące. Osoba, której SLD zebrało 500 tys. podpisów, osoba, która jest osobistym instrumentem polityki Leszka Millera, zgłoszona przez niego jako kandydat na prezydenta, wszem i wobec ogłasza, że nie ma z SLD nic wspólnego. Większe zakłamanie trudno sobie wyobrazić. Cynizm i hipokryzja to główne cechy, które charakteryzują panią Ogórek.
- A jak pan oceni samo wystąpienie?
- Pani Ogórek uważa, że jest instytucją niezależną od SLD. Krótko mówiąc: przewróciło się dziewczynie w głowie. Do tej pory nie powiedziała nic interesującego. Sama ta kandydatura i to, że jest kojarzona z lewicą, jest pomieszaniem z poplątaniem. Wszystko, co mówi Magdalena Ogórek, świadczy o jej słodkiej nieświadomości.
- A jaki realnie wynik może osiągnąć Magdalena Ogórek?
- Odcinając się od SLD, może osiągnąć co najwyżej część poparcia, jakie partia ta uzyskuje w wyborach. Wydaje mi się, że będzie to wynik w granicach 2,5 - 3 proc. Wynik taki będzie kompromitacją i końcem Leszka Millera, który osobiście panią Ogórek wylansował.
- Czyli można spodziewać się końca lewicy w Polsce?
- Polacy są społeczeństwem konserwatywno-lewicowym. Potencjał lewicy, szczególnie tej socjalnej, jest ogromny. Niestety, problemem jest brak sensownego przywództwa.
Zobacz: Andrzej Duda dostał od Lecha Kaczyńskiego 84 tys. zł nagród!