"Super Express": - Kogo odwoła premier w zapowiadanej na ten tydzień rekonstrukcji rządu?
Prof. Kazimierz Kik: - Jeden już odszedł, choć nie był pewniakiem do zmiany. Minister Kudrycka sama nominowała się do odejścia i przyznam szczerze, że bardzo się z tego cieszę. Skutki tzw. reform szkolnictwa wyższego długo będą jeszcze naprawiane. To osoba, która rozłożyła uczelnie wyższe, przekształcając je w szkoły zawodowe. Pozostając w temacie edukacji - Krystyna Szumilas ciężko zapracowała sobie na to, żeby z rządu odejść. Stanowi odzwierciedlenie złych nawyków premiera w postaci komenderowania. Jest jeszcze minister finansów.
- Myśli pan, że plotki o jego odejściu w końcu się zmaterializują?
- Sam o tym nieśmiało wspominał. Zresztą też będzie trudno za nim tęsknić, bo nie ma żadnego pomysłu na finanse publiczne poza radykalnymi cięciami wydatków. Z oczywistych powodów powinna odejść też Mucha. Ostatnio co prawda nie popełnia błędów, ale głównie dlatego, że nie ma nic do roboty.
Przeczytaj: Rekonstrukcja rządu - Tusk zapowiada głębsze zmiany
- Sporo osób by pan odwołał.
- Na tych nazwiskach poprzestanę, choć lista jest znacznie dłuższa.
- Jest na niej minister zdrowia?
- Nie sądzę, żeby odszedł. Nie znajdzie się na jego miejsce człowiek, który uporządkowałby służbę zdrowia w dwa lata. Poza tym jego osoba będzie dobrym punktem wyjścia do strategicznego sojuszu PO i SLD po następnych wyborach.
- A kto przyjdzie do rządu?
- Naprawdę trudno to przewidzieć. Na pewno mocną kandydaturą jest Janusz Lewandowski - niby liberał jeszcze większy od Rostowskiego, ale to przynajmniej człowiek z wizją. Pytanie tylko, czy chce przychodzić do rządu. Krążą też plotki o Lenie Kolarskiej-Bobińskiej, która miałaby przyjść za panią Szumilas. To też dobra kandydatura. Cenię ją za jej rozsądek. Kto jeszcze? Trudno powiedzieć, jedno jest pewne - będą to ludzie z PO lub jej najbliższych okolic.
Prof. Kazimierz Kik
Politolog, PAN