Prof. Jadwiga Staniszkis: Gowin przejmie Platformę?

2012-12-09 1:14

W Wywiadzie Tygodnia "SE" dziś prof. Jadwiga Staniszkis.

"Super Express": - Naczelna Prokuratura Wojskowa plącze się w oświadczeniach odnośnie do obecności trotylu na wraku tupolewa. Raz potwierdza, innym razem zaprzecza. Pułkownik Jerzy Artymiak na posiedzeniu sejmowej Komisji Sprawiedliwości mówił, że niektóre z detektorów wykazały obecność TNT na próbkach z wraku. Nazajutrz NPW całkowicie zmieniła zdanie i podała, że jednak nie wykryto trotylu... Jak pani to rozumie?

Prof. Jadwiga Staniszkis: - Te sprzeczne informacje prokuratury są dla mnie szokujące. Trudno mieć w tej sytuacji zaufanie do NPW. I to jest bardzo dramatyczne. Być może prokurator Seremet zaprzeczał wcześniej po to, aby Rosjanie wydali próbki. I dlatego nie był kategoryczny. Ale w tej chwili ta wielość stanowisk prokuratury jest dla mnie niezrozumiała. Tym bardziej konieczne jest umiędzynarodowienie badania próbek, które sprowadzono z Rosji do Polski. Myślę też, że ewentualny przełom w śledztwie dotyczącym katastrofy smoleńskiej będzie związany z walką na szczytach rosyjskiej władzy. Jeśli się czegoś nowego dowiemy o katastrofie, to tylko wtedy, jeśli zmieni się pozycja Putina w Rosji. I być może to się z tym wiąże.

- Gdyby zostać przy wersji prok. Artymiaka, to wtedy tekst Cezarego Gmyza o trotylu by się bronił. Mimo to Gmyz został wyrzucony z redakcji.

- Paradoks polega na tym, że np. do redakcji "Uważam Rze" wprowadzono człowieka, który mówił znacznie bardziej ekstremalne rzeczy o tragedii smoleńskiej. Być może chodzi o stworzenie "ekstremy" koncesjonowanej przez władzę. Myślę też, że jeśli Gmyz, pisząc o trotylu, był dobrze poinformowany, to świadczy to o jego odwadze i przenikliwości.

- Przejdźmy do nowego wicepremiera i ministra gospodarki, czyli Janusza Piechocińskiego. Kto zyska, a kto straci na jego wejściu do rządu? PO czy PSL?

- Gdy Piechociński pójdzie w profesjonalnym kierunku, czyli wykorzysta naukowe zaplecze ekonomiczno-rolnicze, będzie działał merytorycznie, zdecydowanie i nie będzie deklamował o jedności Polaków, to pozycja PSL, jeśli to będzie widoczne w mediach, może się znacznie poprawić. Ale nowy prezes PSL musi też zadbać o struktury w terenie przed wyborami samorządowymi.

- Czy Piechociński będzie bardziej stawiał się szefowi rządu niż Waldemar Pawlak?

- Te pierwsze rozmowy między nimi na to nie wskazują. Nie jest łatwo stawiać się premierowi. Piechociński może jednak przebijać Tuska argumentami i merytorycznym przygotowaniem, ale jak powiedział kiedyś Leszek Miller, ocenia się kogoś wtedy, kiedy kończy się jakaś misja.

- A jak wygląda sytuacja Jarosława Gowina, gdy pozycja Tuska może radykalnie osłabnąć w związku z ostatnimi rewelacjami w śledztwie smoleńskim? Myśli pani, że minister sprawiedliwości może grać na siebie i swoją przyszłą partię? Czy może on coś stworzyć w dłuższej perspektywie np. z Grzegorzem Schetyną?

- Schetyna podkreśla wyraźnie odmienność stanowisk z Gowinem, choćby w kwestii in vitro czy Trybunału Stanu dla Kaczyńskiego i Ziobry. Poza tym Schetyna walczy o utrzymanie statusu w głównym nurcie PO. Stąd jego radykalny język, który pokazuje lojalność wobec Tuska. Mimo że doszło do spotkania Gowina z PiS, to nie wierzę w jego odejście z PO i założenie swojej formacji lub jego przejścia do PiS. Być może jednak w dłuższej perspektywie Gowin, Sikorski, a nawet Giertych mogą myśleć o przejęciu PO. I być może przy pomocy nowego składu "Rzeczpospolitej" będą starali się stworzyć formułę konserwatywną, już nie pisowską, ale własną, i utrzymają krytykę "Rz" wobec Tuska. Moim zdaniem jeśli pozycja premiera radykalnie osłabnie w związku z rewelacjami smoleńskimi, to wtedy Gowin razem z Sikorskim i Giertychem będą grać na przejęcie Platformy.

- Czemu Tusk pozwala na to, aby Gowin krytykował kolegów z PO np. za Trybunał Stanu dla Kaczyńskiego i Ziobry?

- Chodzi tu o zatrzymanie konserwatywnych wyborców, którzy zbliżają się do PiS. Podobnie to widać w ewolucji mediów. Nigdy nie wiadomo, czy chodzi o poglądy czy o zagospodarowanie pewnej niszy rynkowej.

- A jak to odnieść do zmian w "Rzeczpospolitej"?

- W wypadku "Rzeczpospolitej" może chodzić o kalkulację rynkową, ale jak wspomniałam wyżej, może chodzić też o stworzenie formuły antypisowskiego konserwatyzmu i "patriotyzmu".

- Jak pani ocenia ostatnie zwolnienia redaktora naczelnego "Uważam Rze" i odejście znanych dziennikarzy tego pisma, m.in. Rafała Ziemkiewicza i Bronisława Wildsteina?

- To, co się dzieje dziś w mediach, to z jednej strony ten mechanizm stabilizowania sceny politycznej poprzez wyraźny jej podział na obóz władzy i opozycję - stabilizowania poprzez zaostrzanie konfliktu, a z drugiej strony przetasowania związane z podskórnymi rozgrywkami naszej nieczytelnej demokracji, tzw. demokracji cieni, jak ją nazywam. Nie wiadomo w niej, kto tak naprawdę decyduje o szeregu posunięć. To też jest nawet nie tyle wyraz poglądów, ile bardzo niejawnych interesów i kalkulacji w sensie zagospodarowywania przestrzeni czytelniczej i politycznej, a także być może rozgrywka, kto w przyszłości przejmie PO.

- Czy myśli pani, że PiS pod wodzą Kaczyńskiego może w najbliższych wyborach wygrać z PO? A może jest on już skazany na trwanie w wiecznej opozycji?

- Myślę, że Kaczyński wciąż ma wielką szansę wygrać z PO. Będzie to jednak bardzo trudne.

Do niedawna badania pokazywały, że poglądy polityczne ludzi wynikały z oceny ich własnej sytuacji materialnej. Ale to się zaczęło zmieniać. Po Amber Gold ludzie uświadomili sobie, że jakość państwa w sensie poziomu instytucji jest bardzo ważna. A niestety jakość i godność państwa pod rządami Tuska jest nie do przyjęcia. Jeśli PiS pokaże alternatywę, to ma szansę wygrać.

- Na czym miałaby polegać ta alternatywa w wykonaniu PiS?

- Już teraz widać, że np. w kwestii państwa PiS proponuje regulacje dotyczące przyjmowania prawa unijnego, których dramatycznie brak w naszej konstytucji, choć inne kraje, szczególnie Niemcy, mają to bardzo rozbudowane. Po drugie PiS walczy o wprowadzenie zmian w regulaminie Sejmu, żeby pomysły opozycji nie grzęzły w sejmowej zamrażarce. I jest to racjonalne, bo może pokazać, ile projektów wychodzi od formacji Kaczyńskiego. Są też alternatywne pomysły co do służby zdrowia czy rolnictwa, także na wypadek zmniejszenia dopłat. I przede wszystkim bardzo kompetentna, krytyczna ocena arbitralnych posunięć premiera Tuska w UE i jego przyjmowania zobowiązań, które mogą utrudnić ekonomiczny rozwój Polski. Wreszcie PiS pokazuje brak długofalowej strategii rozwoju kraju pod rządami PO.

- A jak ocenia pani państwo pod rządami Tuska?

- Bardzo krytycznie. Tusk i PO bardzo się miotają, nie mają żadnej koncepcji na państwo. W toku kryzysu wątłą stabilizację osiągnęliśmy dzięki niestety przerzuceniu kosztów na przyszłe pokolenia. Doszło też do obniżenia wielu standardów społecznych: od refundacji leków po sferę oświatową. Pogorszyła się bardzo jakość nauczania, nastąpiło manipulowanie kosztami: przerzucanie zadań z państwa na samorządy. Widoczny jest u Tuska też brak polityki rozwojowej. Takiej polityki, która tworzyłaby kapitał krajowy niezależnie od pieniędzy unijnych. Jesteśmy całkowicie uzależnieni od finansowania unijnego, a co gorsza, te pieniądze są wydawane w sposób marnotrawny. Kolejny zarzut do Tuska to jego arbitralność, która zawsze oznacza brak odpowiedzialności. Tusk często działa w sposób nieodpowiedzialny, niekompetentny i cyniczny.

- A sprawa "Brunobombera". Czy nie mamy tu do czynienia z odwracaniem uwagi opinii publicznej od poważnych wyzwań, przed jakimi stoi Polska: kryzysu, biedy czy fiaska unijnego budżetu?

- Oczywiście moment uruchomienia "Brunobombera" był dość dziwny. Ale sądzę, że łączy się to raczej z rozgrywką wokół tzw. reformy służb. Ale z drugiej strony, jeśli jest realne zagrożenie, to trzeba tego typu ludzi zatrzymywać.

Prof. Jadwiga Staniszkis

Socjolog