"Super Express": - Ukraińcy mają powód do radości. Chcieliśmy robić mistrzostwa z Niemcami, a na wschodniego sąsiada patrzyliśmy z góry. Dziś to my wciąż nie możemy otworzyć Stadionu Narodowego.
Prof. Antoni Kamiński: - To się nazywa arogancja. Nie zachowujemy się tak wobec Niemców czy Rosjan. Możemy mieć poczucie wyż- szości wobec innych, ale powinniśmy się z tym szczelnie kryć.
- Po co tyle krzyku wokół dymisji nadzorującego budowę stadionu Rafała Kaplera? Swoje zrobił, więc odszedł. I tak wziął na siebie dużą odpowiedzialność.
- To prawda, ale pytanie brzmi: czy wywiązał się ze swego zadania? Mnie się wydaje, że nie za bardzo. Termin przekazania stadionu do użytku przeciągnął się już teraz o osiem miesięcy. Były też inne wpadki, choćby ze schodami, które groziły zawaleniem...
- Mieliśmy w tym roku bardzo srogą zimę. To nie sprzyjało kończeniu prac.
- Nie zauważyłem jakichś szczególnych odstępstw od normy, jeśli chodzi o pogodę. Ale mnie nie chodzi o to, by krytykować czy bronić pana Kaplera.
- Bo mógł on paść ofiarą politycznych zawirowań?
- Możliwe. Nie miał przecież pełnej swobody działań, ciągle ktoś mu siedział na głowie - najpierw Drzewiecki, potem Giersz, teraz Mucha. W pewnym stopniu był nominatem politycznym.
- I nowa minister znalazła kozła ofiarnego, żeby poniósł odpowiedzialność za ten cały bałagan?
- Tak myślę. Mówiąc językiem premiera Tuska, tym razem to minister Mucha wymieniła sobie zderzak. Choć był to zderzak na niż-szym szczeblu.
- Najwięcej emocji budzi sprawa odprawy dla Kaplera, która ma wynieść około pół miliona złotych. Zapracował na nią?
- To zależy od tego, jak jest napisany kontrakt, który podpisał. Jeżeli niezależnie od tego, co zrobił, ta premia i tak mu się należy, to wtedy wszystko jasne. Np. różni warszawscy urzędnicy otrzymują nagrody niezależnie od tego, czy dziedziny, którymi zarządzają, funkcjonują dobrze. Jak było w przypadku pana Kaplera, nie wiem.
- Nie byłoby tych niejasności, gdyby treść kontraktu została ujawniona.
- Oczywiście. Wtedy byśmy wiedzieli, kto odpowiada za źle napisany kontrakt. Myślę, że w ogóle nie byłoby tej afery, gdyby stadion budowała firma prywatna. Jak nie dotrzymała terminu, to płaci karę. A jak dotrzyma, to na pewno nie otrzymuje za to dodatkowego wynagrodzenia. Tutaj jest na odwrót. Termin otwarcia był ciągle przekładany, a pan Kapler na odchodnym ma dostać ogromną premię.
- Państwo może stracić jeszcze więcej, kiedy zacznie na dobre eksploatację stadionu...
- Zobaczymy. Wolałbym, by tego typu umowy podpisywał i nadzorował ich realizację - z ramienia państwa - wysokiej klasy specjalista, urzędnik z dużym doświadczeniem. Czułby się za to odpowiedzialny, bo wiedziałby, że może zapłacić głową. Natomiast minister ponosi odpowiedzialność w zależności od widzimisię premiera. Tak długo, jak premier będzie panią minister lubił czy uważał za użyteczną, to ją zachowa, a jej odpowiedzialność będzie bardzo ograniczona.
Prof. Antoni Kamiński
Ekspert ds. korupcji, pracownik naukowy ISP PAN