"Super Express": - W sobotę 24 marca po raz pierwszy obchodziliśmy Narodowy Dzień Pamięci Polaków ratujących Żydów pod okupacją niemiecką. Wybór daty nawiązuje do dnia, w którym Niemcy w 1944 r. zamordowali w Markowej rodzinę Ulmów. Czy wpisywanie tego wydarzenia w kalendarz Polaków jest rzeczywiście potrzebne?
Prof. Antoni Dudek: - Jest potrzebne, bo tamto zdarzenie było bardzo ważne. Historia Ulmów ma duże znaczenie historyczne. Mamy tu do czynienia z jednym z najbardziej drastycznych elementów wojny, czyli Holokaustem. Żeby zracjonalizować tamten czas, myślimy symbolami poprzez konkretne osoby. Wróćmy jednak do kwestii Polaków ratujących Żydów w czasie II wojny światowej. Łatwiej jest zrozumieć dramat tamtych ludzi poprzez skonkretyzowanie pewnego jednostkowego przypadku. I tu przykład rodziny Ulmów jest bardzo dobry. Z uwagi na dramatyzm, który mu towarzyszył. Każdy, kto wie, co się wtedy zdarzyło, widzi, jak bardzo przykra była tamta historia. Takich historii było oczywiście więcej. Dzięki temu, że Józef Ulma był fotografem, udało się odtworzyć całą historię jego rodziny. Za pomocą obrazków określono personalia wymordowanych osób, które były spokrewnione z Józefem Ulmą.
- Przy okazji wątku ratowania Żydów podczas II wojny światowej pojawiają się opinie, że wyolbrzymia się rolę Sprawiedliwych wśród Narodów Świata, przypisując ich heroizm całemu narodowi. Słusznie?
- To odwieczny spór, który moim zdaniem nigdy się nie przedawni. Notorycznie się zastanawiamy, których Polaków było więcej: tych ratujących społeczność żydowską czy tych, którzy ich denuncjowali?
- Jak brzmi odpowiedź?
- Do tej pory jej nie poznałem. Nie da się odpowiedzieć na te pytania jednoznacznie. Z uwagi na szczupłość materiału źródłowego nie jesteśmy w stanie ocenić pewnych rzeczy. Jedyne, co możemy ustalić, to fakt, że wspomniane grupy były mniejszościowymi. Natomiast miażdżąca większość społeczeństwa polskiego zachowała w tej sprawie obojętność.
- W wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" prof. Jan Grabowski grzmi, że "Polacy nie potrafią sobie poradzić z nierozliczonymi zbrodniami na Żydach". Jest pan w stanie wskazać "jacy" to Polacy?
- Sam się nad tym zastanawiam. Profesor Grabowski będzie do końca życia i o jeden dzień dłużej głosił, że Polacy mordowali Żydów, i będą tacy, którzy powiedzą, iż było odwrotnie. Ciężko mi określić, o jakim rozliczeniu mówił profesor Grabowski. Niech każdy zajmie się swoim sumieniem we własnym zakresie.
- W ostatnim czasie mogliśmy zaobserwować konflikt polskiego rządu w Tel Awiwie. Upamiętnienie rodziny Ulmów mogłoby złagodzić nieco nastroje w Izraelu, pokazując, że wykazujemy mu należyty szacunek do wspólnej historii?
- Myślę, że to nie jest w stanie złagodzić tego konfliktu. Natomiast jest to odpowiedź polskich władz na oskarżenia, które padały ze strony izraelskiej, która uznała, że niektórzy Polacy mordowali Żydów i było ich więcej niż tych Sprawiedliwych. Strona izraelska ma prawo do takich opinii, a my mamy prawo się bronić. Sprawa ma oczywiście bieżący kontekst polityczny, ale spór toczy się nie od dzisiaj.
- Nowelizacja ustawy o IPN i jej konsekwencje to tylko przypis do dłuższego sporu?
- Tak. Niemniej ustawa o IPN po stronie żydowskiej wywołała spore oburzenie. Izrael uznał, że jego narracja jest zagrożona. Wywołany nowelizacją konflikt nie pomógł rozwiązać historycznego sporu, a tylko popsuł relacje między naszymi państwami.
- Minister Ziobro zreflektował się w sprawie noweli o IPN.
- Tak, pracownicy ministerstwa przyznają, iż ten zapis byłby nieskuteczny. Całkowicie zgadzam się z ministrem Ziobro. Tylko skoro powiedział "a", to niech powie "b" i poda się do dymisji.
- Do dymisji?
- Tak, wykazał się bowiem rażącą niekompetencją. Krzyczeli o tym nawet ci, którzy nie mają wykształcenia prawniczego. Wiadomo było, że ta regulacja nie będzie działała. Minister przeforsował absurdalny przepis, który skutecznie skompromitował Polskę.