„Super Express”: – Panie prezesie, jak pan ocenia likwidację Otwartych Funduszy Emerytalnych i przelanie środków na prywatne konta?
Paweł Borys: –Po dwudziestu latach stało się jasne, że samo podzielenie składki emerytalnej nie spowodowało, że tych pieniędzy jest więcej. Wiemy, że świadczenie emerytalne nie będą wysokie. Jednocześnie powstała dyskusja, czy to są prywatne środki, czy publiczne. To wymaga uporządkowania. Uważam, że propozycja premiera Mateusza Morawieckiego, by powstały trzy podstawowe produkty emerytalne dla Polaków jest bardzo dobra. Jeżeli ktoś pracuje to może wspólnie z pracodawcą gromadzić kapitał w ramach PPK, pracodawca dokłada się do oszczędności. A poprzez upowszechnienie IKE można tworzyć dla nich więcej kapitału emerytalnego, przez co cały system może być silniejszy, a bezpieczeństwo finansowe większe.
– Czy Polacy chętnie skorzystają z możliwości przejęcia tych pieniędzy, czy będą tacy, którzy będą chcieli pozostać w ZUS-ie?
– Nie mam wątpliwości, że zdecydowana większość uczestników OFE skorzysta z tej możliwości, aby środki z OFE znalazły się na indywidualnych kontach emerytalnych. Z perspektywy prawnej, niestety nie można z nich skorzystać wcześniej, bo środki te mogą być przeznaczone wyłącznie na cele emerytalne. Ale są to środki dziedziczone. Mając już indywidualne konta emerytalne możemy na nich dodatkowo, bez podatku, gromadzić oszczędności. Oczywiście wszystko zależy od indywidualnych preferencji. Bo jeżeli komuś zostało niewiele czasu do emerytury, a obawia się ryzyka na rynku kapitałowym, może podjąć decyzję o przeniesieniu środków do ZUS-u. Ale właśnie dlatego ta propozycja rządu jest uczciwa. Jest wybór, każdy zgodnie ze swoimi preferencjami może zdecydować. To zależy od indywidualnej oceny, czy lepiej być z ZUS-ie czy na IKE. Ja osobiście skorzystam z IKE.
– Wspomniał pan, że pieniądze te będą dziedziczone. A czy będziemy mieć wpływ na politykę inwestycyjną?
- Jeżeli uczestnik ma zgromadzone w OFE 10 tys. zł, a tyle średnio jest zgromadzone, to będzie pewien okres transformacji. Chodzi o ochronę wartości tych środków. To jest jednak 130 miliardów zainwestowanych na warszawskiej giełdzie. I nie można pozwolić na masową wyprzedaż akcji na giełdzie, bo spowoduje to spadek wartości tych inwestycji. Będzie zatem dwunastoletni okres transformacji, że będą to fundusze wyłącznie polskich akcji, ale co roku udział akcji będzie minimalnie obniżany, aż powstaną fundusze o takiej bardziej zrównoważonej polityce. Wszystko po to, aby te środki były bezpieczne. Ale możemy potraktować te dziesięć tysięcy jako kapitał początkowy i w ramach limitu i możliwości wpłacać na IKE większe środki. To jest szansa na to, by upowszechnić IKE i by tych inwestycji pojawiło się w systemie emerytalnym więcej.
– Oczywiście środków tych nie będzie można wypłacić przed osiągnięciem wieku emerytalnego?
– Tak, według opinii prawników byłoby to niezgodne z konstytucją i z dwóch przyczyn niepożądane. Po pierwsze: to są środki – i od początku wszyscy o tym wiedzieli –na cele emerytalne. Po drugie –mogłoby to powodować znaczące ryzyko utraty ich wartości.
– Kwestia, która wzbudza największe emocje, czyli tzw. opłata przekształceniowa. Dlaczego musi być wprowadzona, dlaczego w takiej wysokości, wreszcie – dlaczego na początku a nie na końcu?
– Może zostało to nie najlepiej wytłumaczone, ale jestem absolutnie przekonany, że jest to uczciwa propozycja. Każdy musi mieć świadomość, że środki zgromadzone w Otwartych Funduszach Emerytalnych są normalnie opodatkowane PIT-em, czyli stawką 18 bądź 32 proc. Stawka 15 proc. na opłatę przekształceniową nie jest więc wygórowana. A nie może tej opłaty nie być, bo byłoby to nieuczciwe wobec osób, które mają oszczędności w ZUS-ie. Emerytury są przecież opodatkowane według powszechnej skali. Bardzo ważna informacja – pojawiły się obawy, że trzeba będzie wyłożyć jakieś środki z własnej kieszeni. Absolutnie nie! Ta opłata jest pobierana z funduszy, co więcej, wydaje się, że przynajmniej połowa tych środków na opłatę przekształceniową będzie sfinansowana z bieżących zysków - portfela inwestycyjnego, dywidend. Więc nikt nie musi tu żadnych pieniędzy wykładać. Oczywiście jest dyskusja, czy lepiej, by tę opłatę pobierać teraz, czy przy wypłacaniu tych środków. Z obliczeń wynika, że dla wartości tych środków nie ma to znaczenia. Ja jestem jednak zdania, że lepiej, by zrobić to od razu, aby potem uczestnik nie musiał płacić już żadnych podatków.
– Jesteśmy w przededniu wejścia w życie pracowniczych planów kapitałowych. Ile instytucji będzie zarządzało PPK?
– Mamy pozytywny odbiór rynku i dobrą wiadomość dla pracowników i pracodawców. Jest wiele zainteresowanych instytucji finansowych, a to oznacza, że rynek będzie konkurencyjny, że dzięki temu być może będą niższe koszty, lepsze oferty.
– Dwie duże instytucje – PZU i PKO BP – zaszalały, mówiąc kolokwialnie, bo zaproponowały bardzo niewielkie opłaty za zarządzanie...
– Chcą powalczyć. Mamy w tej chwili 12 wniosków o wpisanie do PPK. Osiem zostało już pozytywnie rozpatrzonych. Wydaje się, że docelowo, tak jak zakładaliśmy, 15 instytucji będzie na tym rynku aktywnych. Wydaje się, że te opłaty nie będą wynosiły 0,5 proc, ale 0,3 proc., co będzie z korzyścią dla oszczędności pracowników.
– Na początku PPK obejmie duże przedsiębiorstwa zatrudniające powyżej 250 osób. Jaki poziom partycypacji będzie dla pana satysfakcjonujący?
– Wszystko powyżej 50 proc. będzie pozytywne. Myślę, że będzie to ok. 60 proc. i będzie to bardzo dobry wynik. Promujemy PPK hasłem „W sumie się opłaca”. Tu nie ma wielkiej filozofii. Sprowadza się to do tego, że każdy ze swojego dochodu odprowadza kwotę np. 100 zł na swoje konto w PPK, pracodawca odprowadza drugie 100. Środki są inwestowane długoterminowo, bez podatku od zysku. To efektywny system oszczędności
emerytalnych. Każdy, kto przyjrzy się tym propozycjom, uzna je za korzystne.
Rozmawiał Hubert Biskupski