Opłata reprograficzna wzbudza wiele emocji. Ten pomysł nie podoba się wielu osobom, w tym samym artystom. Nic dziwnego - deklaracje Ministerstwa Kultury nie brzmią przekonująco. Ekonomista Marek Zuber nie wierzy, że Polacy nie odczują wzrostu cen elektroniki, a wręcz przeciwnie. - Nie mam żadnych wątpliwości, ze to opłata zostanie przerzedzona na nas wszystkich, na konsumentów. My to wszystko zapłacimy. Dokładnie tak samo, jak wszystkie tego typu wprowadzane opłaty. Najlepszym przykładem jest opłata cukrowa, która została przerzucona nie tylko na konsumentów, którzy kupują napoje słodzone, ale też tych, którzy kupują wodę mineralną – powiedział w rozmowie z nami. Wytłumaczył, że zdarza się, iż producenci napojów słodzonych produkują także wodę mineralną i aby uniknąć zbytniego podnoszenia cen jednego produktu, podnoszą nieco ceny wszystkich napojów: słodzonych i niesłodzonych. W ten sposób podatek cukrowy płacą nie tylko konsumenci pijący słodzone napoje, ale wszyscy. – Nie wierzmy, że jak zwiększymy opłatę to sieć handlowa podzieli się zyskiem albo producent obniży marżę. Podstawowym celem wprowadzenia tego typu opłat jest poprawa budżetu i to nie jest koniec – ostrzega.
Nie przegap: Festiwal tylko dla zaszczepionych? Owsiak: "Chcemy wam dać namiastkę normalności"
Artyści o opłacie reprograficznej
Choć opłata reprograficzna ma być korzystna przede wszystkim dla artystów, nie wszystkim twórcom przypadła do gustu. Kazik Staszewski tak podsumował ustawę w RMF FM: - Ona okrada ogół ludzi. Każde zabranie pieniędzy pod groźbą sankcji jest kradzieżą – mówił. Zbigniew Hołdys również nie jest zachwycony i zwraca uwagę na zupełnie inny problem, którym warto się zająć. - Uważam, że wprowadzenie, a raczej uaktualnienie takiej opłaty, nie zmieni nic w życiu artystów. Coś mogłoby zmienić inne prawo, które pozwalałoby na ściganie piratów – powiedział w rozmowie z Money.pl.