Marek Król

i

Autor: AKPA, EAST NEWS/ FOTOMONTAŻ

Marek Król: Podpieprzenie Reichstagu

2012-11-26 3:00

Odwiedź Polskę, twój samochód już tam jest - tak w latach 90. niektórzy złośliwi Niemcy reklamowali nasz kraj. Obraz Polaka złodzieja wpisywał się w niemiecki stereotyp myślenia o wschodnich sąsiadach. Niedawno się okazało, że Polak epoki platformerskiej potrafi ukraść coś znacznie większego niż bmw. Potrafi podwędzić Niemcom płonący Reichstag z 1933 r.

Po dojściu Hitlera do władzy 27 lutego 1933 r. ktoś podpalił niemiecki parlament. Obwiniono za to holenderskiego komunistę, przygłupa. Stara rzymska maksyma wskazuje jednak, że ten popełnił zbrodnię, komu przyniosła korzyść. A na podpaleniu Reichstagu skorzystał Hitler. Natychmiast rozpętał nagonkę na opozycję, głosząc, że to komuniści i socjaldemokraci stali za podpaleniem. Uwięziono działaczy tych partii i zamknięto opozycyjne gazety. Wszystko w imię obrony demokratycznie wybranej nazistowskiej władzy.

Niemcy niestety nie opatentowali pomysłu z podpaleniem Reichstagu. I teraz każdy ambitny idiota polityczny może zrobić rekonstrukcję tego wydarzenia - jak ujawnienie w mediach zamiaru wysadzenia Sejmu przez Brunona K.

Rzekomy terrorysta zwerbował do swojej organizacji głównie agentów ABW. Dowiedzieliśmy się, że tajniacy Bondaryka znaleźli w Internecie kogoś szukającego wysokoenergetycznych produktów. Dla zmylenia ABW miał pseudonim "Expolosiv". To jednak nie uśpiło czujności tajniaków. Po cywilnemu przyłączyli się do terrorysty. Wykryli, że gromadził materiały wybuchowe i chciał wysadzić w powietrze Sejm z premierem i prezydentem. Propagandystom III RP nie wyszło podpieprzenie płonącego Reichstagu, ale dalej szukają inspiratorów. Oczywiście na prawicy.

Jest jeszcze szansa na rekonstrukcję prowokacji gliwickiej z 1939 r. Przebrani za słuchaczy Radia Maryja i TV Trwam strażnicy miejscy bufetowej mogliby zaatakować TVP na Woronicza. Na czele stałby Jarosław Kaczyński, w którego wcieliłby się Marian Opania. Telewizje pokazałyby, jak Opania w roli Kaczyńskiego obala dygoczącego Juliusza Brauna, prezesa TVP, szczując go swoim kotem obronnym. Ten bezprzykładny atak na wolne od przyzwoitości rządowe publikatory raz na zawsze wykluczyłby opozycyjne media ze społeczeństwa. Opania zyskałby uznanie partii i rządu. Reżyser Antoni Krauze przestałby go nękać propozycjami zagrania prezydenta Kaczyńskiego w filmie o katastrofie smoleńskiej. "Nie mam zamiaru im pomagać w nakreśleniu tych bzdurnych przekonań. To, co oni uznają, czyli że w Smoleńsku doszło do zamachu, jest bzdurą. Nie będę brał udziału w rzeczy, która przypuszczalnie będzie szła w tym kierunku" - oznajmił wybitny aktor.

Opania nawet nie wie, że mówi prozą gen. SB Zombika z filmu "Rozmowy kontrolowane". Powiem więc krótko: "niech sobie nie robi z tego zagadnienia" Opania. I niech dalej przesyła rzeźby z korzenioplastyki do Moskwy. Drugą nagrodę ma murowaną. Pierwszą zawsze biorą Rosjanie. Z czym gen. Zombik potrafił się pogodzić.