Dziś trudno w to uwierzyć, ale Eliza Michalik - dziś mocno zwalczająca PiS - kiedyś pracowała w "Gazecie Polskiej" i uchodziła za osobę bardzo prawicową. Mało tego, napisała nawet książkę... "Układ" wspólnie z ulubieńcem Jarosława Kaczyńskiego - Tomaszem Sakiewiczem. To jednak prehistoria. Dziś Michalik PiS chce delegalizować. - Historia nie zna przypadku, żeby jednego dnia w jakimś kraju panowała wzorowa demokracja i szacunek dla prawa, a drugiego, nie wiadomo skąd, pojawił się dyktator albo/i rządy wojskowych i zamordyzm. Zawsze prowadzi do tego wiele małych kroków, przez większość społeczeństwa, a nawet przez obserwatorów politycznych, którzy z racji zawodu powinni być na te sprawy szczególnie wyczuleni, ignorowanych lub bagatelizowanych. To właśnie te wszystkie pamiętne "Nie straszcie PiS-em" - stwierdziła w "Gazecie Wyborczej".
ZOBACZ TAKŻE: "HOŁOTA". Kaczyński o swoich sąsiadach jak o opozycji. Na Żoliborzu mu nie darują
Później dziennikarka na Facebooku odniosła się do swoich słów. - Niektóre media i niektórzy ludzie bardzo lubią narzekać na radykalny i zbyt emocjonalny język debaty publicznej, tyle, że sami, w pogoni za oglądalnością i klikalnością go radykalizują i sprowadzają z torów racjonalnych na emocjonalne. Sama doświadczam tego regularnie w bardzo męczących i infantylnych opisach moich własnych artykułów. Na przykład: piszę dziś w Gazecie Wyborczej, że PiS należy zdelegalizować, bo działania tej partii wypełniają konstytucyjne i prawne przesłanki do delegalizacji partii politycznej. I co? I czytam nawet u części liberalnych komentatorów o "radykalnej opinii Elizy Michalik". Co jest radykalnego w opinii, że partię, która wypełnia przesłanki do delegalizacji trzeba zdelegalizować, nie wiem, bo nikt nie pokusił się o merytoryczne argumenty - oceniła Eliza Michalik.
CZYTAJ TEŻ: Trzaskowski za to może się OKRUTNIE mścić. Oskarżenia NAJWIĘKSZEGO kalibru. Wybory 2020