Kaczyński traci i będzie tracił dlatego, że przestał być wiarygodny, że jego zwolennicy nie rozumieją, dokąd idzie, czego chce albo raczej kto mu teraz doradza i dlaczego są to inni ludzie niż wcześniej. Wiarygodności pozbył się po udawanej przemianie wewnętrznej po katastrofie smoleńskiej. A właściwie w momencie, kiedy wyszło na jaw, że udawał i że naprawdę jest inny, że czegoś innego chce, a przede wszystkim, że chce to osiągnąć innymi metodami, niż pokazywał bezpośrednio po 10 kwietnia.
Na dawne podporządkowanie sobie całego PiS Kaczyński nie ma po prostu szans, bo burzą się i ci znani, i partyjne doły, które nie rozumieją, co dzieje się z ich prezesem. Nie rozumieją, czy chce się zajmować tylko sprawą katastrofy z 10 kwietnia i swojej świętej pamięci bratem, czy też chce poprowadzić partię wreszcie do jakiegoś wyborczego zwycięstwa. Partyjne doły zaczynają szemrać i prezes dobrze to wie. Dlatego pisze wielostronicowe listy bezpośrednio do nich. Uważa bowiem, że media się na niego uwzięły, bo są częścią wielkiego spisku. Listy prezesa nic jednak nie dadzą. Partia, której lider ma jeden cel: wyjaśnienie lotniczej tragedii, to tylko grupka ludzi, żadna opozycja zdolna przejąć i sprawować władzę. O przyszłości PiS w ciągu kilku najbliższych miesięcy zdecydują partyjne doły.