Wybory 2023 są bardzo ważne zarówno dla obecnego rządu, który stara się o kolejną kadencję, oraz dla opozycji, która może walczyć o odsunięcie PiS-u od władzy. Walka w kampanii wyborczej jest wyjątkowo zacięta, a politycy wszystkich ugrupowań starają się zdyskredytować konkurencję.
W najnowszym sondażu United Surveys przeprowadzonym dla RMF FM i "Dziennika Gazety Prawnej", na kogo zagłosują Polacy w nadchodzących wyborach. Na pierwszym miejscu znajduje się PiS z wynikiem 31,6 proc. respondentów. KO może liczyć na 27 proc. poparcia, Trzecia Droga dostałaby 10,1 proc. głosów, a na Lewicę głos zadeklarowało 9,8 proc. badanych.
Do Sejmu weszłaby także Konfederacja z wynikiem 9,3 proc. Polaków. Progu wyborczego nie przekroczyliby Bezpartyjni Samorządowcy z 3,5 proc. poparciem. Z kolei 8,7 proc. nie wie, na kogo by zagłosowało.
Jak przy takich wynikach wyglądałby podział mandatów w Sejmie? Socjolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego prof. Jarosław Flis na prośbę RMF FM i „Dziennika Gazety Prawnej” przeanalizował sytuację. Podął, ze PiS mogłoby liczyć na 181 mandatów, KO na 153, Trzecia Droga na 45, a lewica na 42. Konfederacja zaś miałaby 38 mandatów.
To oznacza, ze gdyby KO, Trzecia Droga i Lewica połączyły swoje siły po wyborach, razem miałyby 240 mandatów, czyli przekroczyliby próg 231 mandatów potrzebnych do uzyskania samodzielnej władzy. PiS nie ma na nią szans nawet gdyby połączył się z Konfederacją. Wówczas mieliby tylko 219 mandatów.