"Super Express": - W ubiegłym tygodniu BBC straszyła polskim antysemityzmem i rasizmem. Kilka dni wcześniej pojawił się z kolei raport Departamentu Stanu o realizacji praw człowieka w Polsce. Jak w jego kontekście wyglądają oskarżenia brytyjskich dziennikarzy?
Adam Bodnar: - Oczywiście, twierdzenie, że rasizm i antysemityzm w Polsce jest wszędobylski, to nadmierne uproszczenie. Niemniej oba te zjawiska nie zostały wykorzenione z polskich stadionów i co jakiś czas dają o sobie znać. Co gorsza, nie są wypleniane z całą konsekwencją.
- Amerykański raport też zwraca na to uwagę?
- Zauważa problem rasizmu i antysemityzmu, ale odwołuje się do przemocy na tym tle, która miała miejsce w Białymstoku i Lublinie. Daje to do myślenia, bo widać, że te zjawiska są obecne nie tylko na stadionach. Oczywiście, nie wyłania się z tego tak dramatyczny obraz, jak z filmu BBC, ale jednak są one faktem i nie możemy przejść nad nimi do porządku dziennego.
- Raport nie ogranicza się tylko do kwestii rasizmu i antysemityzmu. Wiele jest też zarzutów wobec wymiaru sprawiedliwości, wolności słowa w mediach, realizowania wyroków Trybunału w Strasburgu. Skąd tyle tych zarzutów?
- Myślę, że wynika to z postawy polityków, którzy nie widzą w tym większego problemu. Uznają, że jeżeli policja nie bije niewinnych obywateli na ulicach, to z prawami człowieka jest u nas wszystko w porządku. Takie podejście spłyca problem ochrony praw człowieka.
- W jakim sensie?
- Nie dostrzega się bowiem, że zaczynają się one od najdrobniejszych spraw - jak to, czy możemy zapisać swoje dziecko na lekcję etyki zamiast na religię, czy też nie. To niestety utrudnia dochodzenie praw w kwestiach, które są wrażliwe ideologicznie, jak choćby in vitro czy związki partnerskie osób tej samej płci. Tu niestety mamy największy regres.
- Może to wynika raczej z oporu społeczeństwa w kwestii tak dużej rewolucji obyczajowej?
- Mam wrażenie, że politycy zbyt często nie nadążają za zmianami, które zachodzą w społeczeństwie. O tym świadczy chociaż sprawa in vitro. Większość społeczeństwa nie akceptuje argumentacji polityków, którzy nie chcą, aby państwo finansowało te zabiegi, zasłaniając się normami religijnymi i moralnymi.
- Jak te wszystkie problemy, na które zwraca uwagę Departament Stanu, są groźne dla kondycji demokracji w Polsce?
- Choć obecnie nie stanowią one tak dużego problemu, to w wypadku kryzysu politycznego połączonego z kryzysem gospodarczym mogą sprawić, że urosną one do rangi poważnej dysfunkcji państwa demokratycznego. Ignorancja polityków połączona ze stosunkową słabością instytucji kontrolnych w Polsce oraz społeczeństwa obywatelskiego sprawia, że mogę sobie wyobrazić odwrót od praw człowieka i demokracji w naszym kraju. Dlatego takich raportów jak ten Departamentu Stanu nie można lekceważyć.
Adam Bodnar
Wiceprezes Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka