Temat tabletki „dzień po” wzbudził w posłach wszystkich frakcji wiele emocji. Zastrzeżenie zgłaszali zwłaszcza politycy PiS, którzy podkreślali szczególnie negatywne skutki uboczne tej metody antykoncepcyjnej i możliwość, by dziewczyny od 15. roku życia mogły nabyć środek bez recepty czy zgody rodzica.
Ten drugi wątek nie spodobał się Jackowi Boguckiemu z PiS, który postanowił zabrać głos z sejmowej mównicy.
- Na komisji próbowałem dać panu posłowi, przewodniczącemu trochę lekcji logiki, bo ja uczyłem logiki w szkole, ale już teraz się nie podejmuję na komisji. Podejmuję się tego prywatnie, mogę panu udzielić paru lekcji logiki. Bo tej logiki niema – mówił polityk, zwracając się do Bartosza Arłukowicza.
Poseł PiS kontynuował swoją wypowiedź, podkreślając, że lek powinien coś leczyć, a szczęście to narodziny dziecka.
- Czy to jest lek? A co on leczy? Panie doktorze, ja nie jestem lekarzem, pytam pana jak doktora: co leczy? To podobno tabletka szczęścia, a mi się wydaje, że urodzenie dziecka w rodzinie to jest szczęście. Ile środków antykoncepcyjnych zostało wycofanych i ile firm takich jak ta – w tym momencie Jacek Bogucki pokazał sali artykuł na tablecie – odszkodowania? Mimo, że te środki były dopuszczone, przez lata stosowane – stwierdził.
Jednak to ostatnie zdanie, jakie wypowiedział do Bartosza Arłukowicza, okazało się szokujące.
- Kończąc, mam tylko jedno pytanie do pana przewodniczącego. Z iloma i kiedy dziewczynkami 15-letnimi chce pan uprawiać seks, że tak panu na tym zależy? – zapytał Jacek Bogucki i zszedł z mównicy.
Te słowa zwróciły uwagę wicemarszałka Sejmu Krzysztofa Bosaka, który prowadził wówczas obrady.
- Panie pośle, ja apeluję niezależnie od naszych stanowisk etycznych i medycznych, żebyśmy jednak pytań mających charakter insynuacji, i to tego typu, nie zadawali. To zupełnie niestosowne i wykracza poza granice debaty – zwrócił uwagę Krzysztof Bosak.
W galerii poniżej zobaczycie, jak Krzysztof Bosak bawi się z synkami: