Spór o rolę dowódcy sił powietrznych w katastrofie smoleńskiej trwa niemalże od początku śledztwa. Zarówno w raporcie MAK jak i tym rządowej komisji Jerzego Millera mówiono o tym, że był on obecny w kokpicie pilotów i interpretowano to jako "bezpośrednią presję na pilotów" (w tym pierwszym) lub "presję pośrednią" (w tym drugim). Tymczasem Antoni Macierewicz i wdowa po gen. Błasiku od lat powtarzają, że oskarżenia te są fałszywe.
Jak twierdzi ,,Gazeta Wyborcza" w maju 2015 roku śledczy otrzymali nowy odczyt z zapisu rozmów w kokpicie. Dokonali go eksperci z Instytutu Ekspertyz Sądowych im. prof. dr. Jana Sehna. Z nich wynika, że generał był obecny w kokpicie i rozmawiał z pilotami. O godzinie 8:40:22 miał powiedzieć "zmieścisz się śmiało", gdy do katastrofy doszło o 8:41.
Prawie rok zajęło biegłym sporządzenie opinii. Ostatecznie w zeszłym tygodniu przekazali ją wojskowym śledczym. Od tej pory traktowana jest więc ona jako dowód. Zdaniem biegłych obecność gen. Błasika w kokpicie "miała wpływ na załogę i podejmowane przez nią decyzje. A przede wszystkim na popełniane w tych ostatnich minutach błędy (...) Zdaniem biegłych obecność Błasika mogła nawet zablokować pilotów psychicznie".
Choć ,,Gazeta Wyborcza" zaznacza, że na pewno nie wydawał on rozkazu załodze, aby wylądowali, to jednak zwraca uwagę, że rozmawiał z nimi o tym. Wskazuje również, że w opinii biegłych nie protestował on podczas łamania procedur i zachęcał do próby wylądowania.
Zobacz także: Nowi prokuratorzy zajmą się śledztwem smoleńskim