Jarosław Gowin

i

Autor: archiwum se.pl Donalda Tuska frapuje postawa Jarosława Gowina. Polaków frapuje to, czy wyższe wykształcenie pozwoli im na lepszą pracę niż tę na kasie w sklepie za najniższą krajową.

Jarosław Gowin: NIE WYKLUCZAM startu na szefa PO

2013-03-09 3:00

Gowin: premier jest niekwestionowanym liderem. Ale to nie znaczy, że nie powinien mieć kontrkandydata.

"Super Express": - Jak się pan czuje po grillowaniu przez premiera Tuska?

Jarosław Gowin: - Nie czułem się grillowany przez premiera. Szef rządu ma prawo odwoływać każdego ministra, publicznie się nad tym zastanawiać, a ja całą sytuację przyjmowałem z całkowitym spokojem. Ten spokój zawdzięczam świadomości dobrze wykonywanej pracy w resorcie sprawiedliwości i głębokiemu przekonaniu o słuszności mojego stanowiska ws. związków partnerskich.

- Dlaczego Donald Tusk pana nie zdymisjonował? Wcześniej odwoływał Zbigniewa Ćwiąkalskiego i Krzysztofa Kwiatkowskiego.

- To pytanie do premiera. Wydaje mi się, że niezależnie od różnic między nami w sprawach światopoglądowych szef rządu docenia to, co zrobiłem w Ministerstwie Sprawiedliwości. Mam jego pełne poparcie w sprawie dwóch kluczowych projektów: deregulacji zawodów i reorganizacji sądów. Poza tym nie popełniłem żadnego merytorycznego błędu, który uzasadniałby moje odwołanie.

- "Polityka jest kwestią interesów i zasad. Ja tych zasad broniłem i będę bronił w przyszłości" - mówił pan niedawno. Czy zwyciężył u pana interes bycia ministrem, czy wartości, jakie pan wyznaje?

- Warto być ministrem, bo dzięki temu można wiele dobrego zrobić dla Polaków, ale nie za wszelką cenę. W polityce kompromis ma swoje granice. Jedną z nich jest przestrzeganie konstytucji. Inną zasadą jest szacunek dla rodziny i jej ochrona. Zawsze będę tych wartości bronił z taką samą determinacją.

- Będzie pan głosował za związkami partnerskimi?

- Jeśli projekt będzie przewidywał powołanie nowej instytucji społecznej w rodzaju paramałżeństw homoseksualnych, będę głosował przeciw. Natomiast jeśli proponowane rozwiązania będą szły w kierunku wskazanym przez prezydenta, a więc wprowadzenia konkretnych ułatwień dla dwóch osób żyjących razem: kobiety i mężczyzny, dwóch mężczyzn, dwóch kobiet czy dwóch osób niepołączonych więzią erotyczną, np. sąsiadek opiekujących się sobą, to z pełnym przekonaniem będę głosował za. Myślę, że Artur Dunin (PO) tak zmodyfikuje swój projekt, aby był on zgodny z konstytucją.

- A nie jest tak, że premier, nie dymisjonując pana, wykalkulował sobie, że są mu potrzebne głosy pana zwolenników w PO w jego walce z Grzegorzem Schetyną o ewentualny fotel szefa PO i wpływy w partii?

- Jeśli zostanie zmieniony statut partii i przewodniczący będzie wybierany w głosowaniu powszechnym przez wszystkich członków, to każdy głos będzie ważny. W pełni popieram tę inicjatywę premiera.

- Marzy się panu fotel szefa PO?

- Wykluczam możliwość, abym kandydował na szefa PO, przeciwko premierowi rządu, w którym jestem ministrem. Natomiast jeśli nie będę ministrem, to nie wykluczam startu na szefa PO.

- Chciałby pan być kiedyś premierem?

- Nie myślę o tym, ale w życiu najciekawsze jest to, co przed nami.

- Proszę dokończyć zdanie: Donald Tusk jest...

- Politycznym fighterem i na polskiej scenie politycznej osiągnął zdecydowanie więcej niż ktokolwiek inny po 1989 r.

- A szef rządu jako człowiek, osobowość, charakter?

- Nie jest dobrym zwyczajem, aby minister wdawał się w psychologiczne dywagacje na temat swojego szefa.

- Pozycja premiera w PO nie jest już tak silna jak kiedyś i słabnie?

- Premier jest niekwestionowanym liderem partii. Ale to nie znaczy, że w nadchodzących wyborach na szefa PO nie powinien mieć kontrkandydata. Myślę, że dla kultury politycznej byłaby to duża korzyść.

- Ostatnio premier wezwał pana na dywanik.

- Nie. Obie rozmowy były bardzo spokojne. Zresztą nasze rozmowy zawsze mają taki charakter.

- Podczas rozmowy o dymisji też?

- Był chłodnoanalityczny. Ale wykazał się też poczuciem humoru, rozpoczynając naszą rozmowę od pytania: "Dlaczego nie lubisz poniedziałków?".

- To była rozmowa przełożonego z podwładnym czy partnerska?

- To nie tak. Jako minister traktuję Donalda Tuska jako swojego przełożonego. I to jest bezdyskusyjne. Gdyby mi się to nie podobało, ustąpiłbym ze swojego stanowiska. Natomiast na płaszczyźnie międzyludzkiej Tusk traktuje wszystkich partnersko.

- Pańska relacja z Tuskiem to szorstka przyjaźń?

- Między nami jest dobra, choć czasami wymagająca wzajemnych wyjaśnień współpraca.

- Premier mówił, że przekonała go pańska deklaracja, że nie będzie miał pan już problemów z rozróżnieniem kwestii własnych poglądów a lojalnością w rządzie.

- Zawsze byłem lojalnym członkiem rządu. Dziś już nikt w PO nie kwestionuje, że projekt Platformy w kwestii związków partnerskich, którego nie poparłem, był niezgodny z konstytucją. W tej sprawie to ja miałem rację.

- Teraz premier może nie chciał, aby odchodził pan w aurze męczennika, bo to przysporzyłoby panu sympatyków. Ale jeśli będzie miał pan słabe wyniki w resorcie? Jeśli TK uzna za niezgodne z konstytucją pańskie rozporządzenie w kwestii reorganizacji sądów...

- Mam świadomość, że podejmując walkę z korporacjami prawniczymi, wkroczyłem na pole minowe i wiem, że w każdej chwili jakaś mina może wybuchnąć. Ale miałem dużo czasu, aby się do tego przyzwyczaić. Myślę też, że po wydarzeniach z ostatnich dni nikt w Polsce nie uważa mnie za osobę zbytnio przywiązaną do swojego stanowiska.

- Co z dalszą deregulacją zawodów?

- Komisja sejmowa praktycznie skończyła pracę nad projektem pierwszej ustawy deregulacyjnej. To oznacza, że jest szansa, że w marcu lub kwietniu Sejm tę ustawę przegłosuje. Byłby to prawdziwy przełom. Mam nadzieję, że uda nam się rozbić wreszcie ten mur korporacyjnych przywilejów, licencji i koncesji, który odgradza drogę do pracy wielu milionom Polaków.

- Nie ma pan w tej kwestii poparcia koalicjanta z PSL, więc może być ciężko.

- Koledzy z PSL zgłaszają wiele poprawek, ale będę ich przekonywał do ostatecznego poparcia ustawy.

- Homoseksualiści w Sejmie powinni siedzieć w ostatnim rzędzie, a nawet za murem?

- To bardzo niefortunne słowa Lecha Wałęsy i forma nie do przyjęcia.

- A skandaliczne słowa Stefana Niesiołowskiego sugerujące, że głodne dzieci w Polsce powinny jeść szczaw...

- On wspominał czasy swojego dzieciństwa, kiedy zdarzało mu się szczawiem zapełniać żołądek. Dla mnie każde głodne dziecko w Polsce to wielkie oskarżenie nie tylko pod adresem rządzących, ale też wszystkich dorosłych. Dlatego popieram inicjatywę ministra Kosiniaka-Kamysza, by ciepłe posiłki w szkołach były dostępne także w wakacje.

- Na koniec sprawa, która budzi ostatnio spore wątpliwości, czyli podniesienie do 1000 zł granicy, od której kradzież jest przestępstwem. Skąd ta zmiana?

- To reakcja na obecną praktykę sądów, które sprawców wykroczeń (kradzież do 250 zł) traktują bardziej surowo, skazując ich na karę aresztu lub grzywnę, a sprawy o przestępstwo kradzieży (powyżej 250 zł) są umarzane lub orzeka się w nich kary więzienia w zawieszeniu. Wszyscy wiemy, że dla zawodowego złodzieja "zawiasy" to żadna kara. Chcę, by byli karani szybko i surowo.

Jarosław Gowin

Minister sprawiedliwości