I te niby-przeprosiny poszły w świat. Dlaczego piszę "niby-przeprosiny"? Z kilku powodów. Po pierwsze, przeprosiny, w których nie pada słowo "przepraszam" mnie jako obywatela kompletnie nie interesują. Jak ktoś zrobił z siebie pośmiewisko, to powinien wydusić z siebie to jedno proste słowo. Po drugie, z owego "niby-przepraszania" wyłamał się klub parlamentarny PiS, który miał olbrzymi wkład w robienie z posiedzenia poważnej komisji zwykłej szopki. Po trzecie, całe te "niby- -przeprosiny" to nic innego jak dalszy ciąg tej samej awantury, w której posłowie ubolewają publicznie, żeby z boku wsadzić przedstawicielom opozycji (tu już trzeba chyba pisać śmiertelnym wrogom) medialną szpilę: "(...) ocenę tego, kto ponosi za to odpowiedzialność, pozostawiając państwu" - głosi część "przeprosin". Czytaj: jeśli PiS tego oświadczenia nie podpisał, a inne kluby parlamentarne podpisały, więc oczywiście to PiS winien (swoją drogą, to bez winy nie jest). Ja nie chcę takich przeprosin. Ja chcę, żeby w tym kraju była elita polityczna. W 40-milionowym kraju musi się przecież gdzieś znaleźć paru mądrych ludzi.
Nie interesuje mnie takie przepraszam
2008-07-27
4:00
Karczemna, żenująca awantura, która rozegrała się na posiedzeniu Sejmowej Komisji Regulaminowej miała wczoraj zostać wytarta z pamięci Polaków przeprosinami posłów.