Do mandatów dojdą pieniądze z powtarzanych egzaminów na prawo jazdy, które straci się choćby za jazdę 100 km/h na terenie zabudowanym. I mam dziwne przekonanie, że gdyby te przepisy wprowadzał Kaczyński, to mówiono by o państwie policyjnym itp. Rządzi jednak Platforma, zatem minister Rostowski wyłącznie w trosce o ludzkie życie założył wydojenie kieszeni kierowców na 1,5 miliarda złotych.
Co się stanie, jeżeli "norma" kierowców nie zostanie dotrzymana? Odpowiedź narzuca się sama: to się dobierze z uczciwych. Nie podoba się to państwu? Jak to? Przecież, jak to ujął minister Nowak, "tylko ktoś bez rozumu może być przeciwko polityce, która zmierza do ratowania życia". Albo jak mawiał w innej sprawie minister Ziobro: "uczciwi nie mają się czego obawiać".
Polska nie jest pierwszym krajem, który testuje rozwiązanie systemowe z normami. Wcześniej sprawdzał je m.in. w swojej armii ZSRR. W "Żołnierzach wolności" opisał to Wiktor Suworow.
Kadetów wyznaczono do patrolowania miasta. Zupełnie jak w polskim budżecie wyznaczono normy: 150 wykroczeń na dworcu kolejowym, 120 w parku miejskim itd. Jak to wyglądało w praktyce? Po to, by wykonać "wpływy założone w budżecie", patrol przyczepiał się do żołnierzy na przepustce dosłownie o wszystko. O przekrzywiony guzik, o "oddanie honorów wojskowych bez należytego szacunku". Skąd bowiem pewność, że nieuczciwych wystarczyłoby do końca patrolu?
Po osiągnięciu normy był już spokój. Przed patrolem defilowali bezkarnie pijani żołnierze, jeden próbował nawet dokonać gwałtu. Bez reakcji patrolu. Dlaczego? Dlatego, że po przekraczaniu norm zachęcone sukcesem dowództwo wyznaczyłoby wyższe, zbyt wysokie normy w przyszłym roku.
Czy zachęcony sukcesem 30-krotnego wzrostu wpływów budżetowych minister Rostowski nie założy w kolejnym roku norm 60-krotnie wyższych?
PS Chciałem usłyszeć, co o tym wszystkim sądzi premier Tusk. Jakiś czas temu zamieścił przecież na wideoblogu deklarację częstszego komunikowania się z obywatelami. Niestety, dla słynącego z pracowitości premiera "częściej" oznacza dwa razy w roku. Ostatne nagranie jest z maja. Premier pytał wówczas obywateli, czy przewidywali finał Ligi Mistrzów Chelsea-Bayern. Skoro jest to ostatnie z pytań, pozostaje chyba wciąż aktualne. Zaspokoję ciekawość premiera: większość z nas nie przewidywała.
Mam nadzieję, że premier zaspokoi też moją ciekawość. Trawestując jego wypowiedź z 2007 roku, chciałem zapytać, czy nie jest tak, że tylko facet, który lata w weekendy do Sopotu rządowym samolotem, traktując go jak prywatną karocę, "może wydawać takie pieniądze na fotoradary, a nie na drogi"?