mirosław skowron

i

Autor: "Super Express"

Mirosław Skowron: PiS jako partia centrum?

2016-04-11 4:00

Od kilkunastu dni słyszę o "zamachu PiS na wolność kobiet". O "projekcie ustawy o całkowitym i bezwzględnym zakazie aborcji planowanym przez PiS", jak czytam na widokówkach KOD i "Wyborczej".

Tyle że takiego projektu PiS nie ma. I nie jestem prorokiem, ale do końca kadencji raczej bym się go nie spodziewał. Niezależnie od ustawy proponowanej przez Fundację Pro - Prawo do Życia.

Polska polityka ma to do siebie, że jeżeli faktyczny lider partii rządzącej powie, żeby coś przegłosować, to zostanie to przegłosowane. Powie, że stanowiska partii nie będzie? To przegłosowane raczej nie zostanie.

W rozmowie z "Gazetą Polską Codziennie" Jarosław Kaczyński stwierdził, że co prawda "jest katolikiem i podporządkuje się wezwaniu biskupów", ale od razu dodał, że prace nad zmianą ustawy musiałyby wziąć pod uwagę "ochronę życia, zdrowia i godności kobiety".

Pozamiatane.

I nie mam wątpliwości, że gdyby nawet projekt zmiany ustawy antyaborcyjnej jakimś cudem przeszedł do trzeciego czytania, to w PiS zmontowana zostanie grupa pod wodzą aborcyjnego Żeligowskiego i projekt nie przejdzie. Niezależnie od większości w Sejmie, Senacie i prezydenta Dudy.

Po latach wyborczego lania i kilkunastu przegranych elekcjach PiS zrozumiał, że najważniejsze dla przytłaczającej większości wyborców są nie kwestie ideologiczne, ale te ekonomiczno-socjalne. Opozycja, licząc na to, że ustawa antyaborcyjna ruchów pro-life będzie młotem na PiS, popełnia te same błędy, które prawica popełniała w przeszłości. I te same, które popełniała PO, licząc, że wygra wybory sprawą in vitro.

PiS, rządząc, popełnia wiele błędów. Niezależnie od wagi wspomnianych spraw, zdecydowana większość społeczeństwa nie uznaje jednak Trybunału, koni z hodowli, in vitro czy złagodzenia ustawy antyaborcyjnej za sprawy najważniejsze. I ciekaw jestem, ile razy musi dostać w tyłek obecna opozycja, by zrozumieć, że te kwestie do spraw ekonomiczno-socjalnych nie należą.

Najdziwniejszym zakończeniem obecnej dyskusji o aborcji może być jednak sytuacja, w której to PiS okaże się ugrupowaniem środka, uchodzącego w oczach dość konserwatywnego polskiego społeczeństwa za uosobienie umiarkowania.

Dość prawdopodobne jest bowiem to, że w odpowiedzi na restrykcyjną ustawę zaproponowaną przez ruchy pro-life pojawi się jakiś projekt proponujący radykalną liberalizację obecnych przepisów. I wtedy opozycja żyjąca tą sprawą podzieli się albo będzie atakowała PiS za to, że stoi na straży... tzw. kompromisu, czyli dziedzictwa prawnego Mazowieckiego i Geremka. Dziedzictwa nazywanego dziś (co za zmiana!) przez "Wyborczą" piekłem kobiet.

ZOBACZ: Janina Gosiewska: Przemek pomaga mi z nieba