Mirosław Skowron

i

Autor: archiwum se.pl

Mirosław Skowron: Pan premier jest zaskoczony

2012-11-24 3:00

Ostatnia informacja ze szczytu Unii: premier Tusk jest "zaskoczony" stanowiskiem Niemiec. Zaproponowały cięcia, choć podobno (niby dlaczego?) miały ich nie proponować.

Wytłumaczenia tej sytuacji są dwa. Pierwsze - Angela Merkel umówiła się na coś z premierem Polski, po czym co innego ogłosiła publicznie. Czyli nie potraktowała go poważnie. Drugie - premier Tusk był pewien, że skoro jest lubiany i chwalony, to niemiecka kanclerz z samej sympatii cięć nie zaproponuje. W takim wypadku udowadnia jednak, że traktowany poważnie być nie powinien.

I tu mała zagadka. Który z wymienionych krajów jest hamulcowym, a nawet "wrogiem integracji europejskiej" i "ośmiesza się w oczach Europy": Dania, Francja, Holandia, Szwecja czy Irlandia? Otóż w swoim czasie każdy z nich był określany właśnie w ten sposób. Każdy ze względu na swoje wymierne interesy potrafił twardo sprzeciwić się woli większości krajów Unii. A nawet "podłożyć bombę pod proces integracji", jak opisano sprzeciw wobec euro albo odrzucenie eurokonstytucji.

Dlaczego dziś nikt już im tego nie wypomina? Otóż dlatego, że każdy z tych tematów żyje przez moment. Bardzo długo żyją jednak rzeczy, które udało się dzięki twardej postawie wyszarpać. Jak Wspólna Polityka Rolna albo brytyjski rabat w składce unijnej.

Odnoszę wrażenie, że gdyby Polska odrzuciła eurokonstytucję albo inny traktat, skończyłoby się to zawałami wielu publicystów i polityków nad Wisłą. Szczyt tej histerii obserwowaliśmy przy odwlekaniu przez prezydenta Kaczyńskiego podpisania Traktatu z Lizbony. Dziś nie pamięta o tym w Brukseli pies z kulawą nogą.

Z niewiadomych powodów panuje w Polsce przekonanie, że politykę zagraniczną na unijnych szczytach należy uprawiać tak, żeby nas lubili. Nie żartuję. Za czasów premierów Millera, Kaczyńskiego i Tuska wiele brukselskich spięć kończyło się na konferencji prasowej pytaniem o to, czy premier nie obawia się, że "zepsuje to nasz wizerunek w Europie". Nie żartuję. Kilku zadających takie pytania dziennikarzy piastuje dziś fajne posady rządowe i europejskie. Przynajmniej im się opłaciło.

Panie premierze, na następnych szczytach niech pan się już tak nie stara, żeby pana lubili. Po kilku miesiącach nikt tego nie będzie pamiętał. A wywalczona kwota na budżet UE zostanie na siedem lat.