Dla partii, która pozwala rozdawać swoim ministrom lekką ręką nagrody dla podwładnych (o kolejnych piszemy na str. 3), choć innych Polaków namawia do zaciskania pasa, nie powinno to chyba być problemem. Platforma okazała się łaskawa dla swoich marszałków w Sejmie i Senacie. Okazała się łaskawa dla urzędników rządowych. Może okaże się równie łaskawa także dla Polaków, którzy mają dzieci?
Przedstawiciele rządu wydrwili propozycje ekonomisty prof. Krzysztofa Rybińskiego, przestrzegającego przed katastrofą demograficzną i proponującego dodatki finansowe na każde dziecko. Propozycje eksperta opozycji łatwo wykpić. Miejmy nadzieję, że trudniej będzie wykpić propozycje głowy państwa. Nawet jeżeli otwarcie mówiło się, że to prezydentura od żyrandoli.
Chciałbym też, żeby prezydent Komorowski i jego ludzie nie poprzestali na rzuceniu samego pomysłu. I nie zgodzili się na zbycie tej sprawy jakimiś śmiesznymi kwotami rzędu 90 zł miesięcznie na dziecko, jak ma to miejsce obecnie.
Starzenie się naszego społeczeństwa i brak nadziei na odwrócenie tej tendencji jest być może najważniejszą kwestią do rozwiązania dla polityków. Niestety, w ponad pięciu latach działań rządu premiera Tuska nie widzę niczego, co miałoby to zmienić. Niekiedy ktoś bąknie o otwarciu na imigrantów. Tyle że imigranci nie zaczną nagle walić do nas drzwiami i oknami, wierząc w "Zieloną Wyspę". Wbrew temu, co się wielu wydaje, oni też mają mózgi i wiedzą, które adresy są lepsze.
Przez kilka lat politycy Platformy pytani o sukcesy rządu opowiadali jak jeden mąż o "orlikach", stadionach i autostradach. Niestety, mają one znikomą "wartość reprodukcyjną". A nie chciałbym, żeby ostatnim "sukcesem" polityki demograficznej nad Wisłą okazało się wprowadzenie stanu wojennego i godziny policyjnej przez Jaruzelskiego. Oby obecny premier ani żaden z jego następców nie wpadł na pomysł, że dla niego jest to też jedyne wyjście...