„Super Express”: – Czy w fotelu ministra rolnictwa czuje się pan jak na gorącym krześle?
Czesław Siekierski: – Nie, decyzję o objęciu stanowiska podjąłem w sposób świadomy. Chociaż dwukrotnie propozycje odrzucałem, dopiero za trzecim razem się zgodziłem.
– Dlaczego od razu nie przyjął pan propozycji wejścia do rządu Donalda Tuska?
– Uważałem, że skala wyzwań jest duża, w związku z czym miałem świadomość odpowiedzialności i uwarunkowań zewnętrznych. Kłopot w tym, że sytuacja w rolnictwie w dużej mierze zależy od uwarunkowań zewnętrznych, pozakrajowych. W globalnym świecie rolnictwo inaczej funkcjonuje. Np. dziś mamy niskie ceny zbóż na rynkach światowych. Rolnicy mają więc pełne magazyn i silosy, nie mają gdzie zboża sprzedać, a przez to nie mają środków na nawozy. Jak to się stało? Otóż winna jest agresywna polityka Rosji, która ma tani gaz i przeznacza go na produkcję nawozów oraz stawia na eksport produkcji rolnej. Rosja stała się wiodącym dostawcą zboża, które sprzedawała za pół darmo. To zakłóciło stabilność na rynkach. UE, Polska i Ukraina zostały wyparte z wielu światowych rynków.
– Żałuje pan dziś, przede wszystkim w obliczu kryzysu wokół rolników i wielkich protestów, że zgodził się na objęcie teki ministra?
– Protesty zdarzają się zawsze. Jestem związany z sektorem od zawsze. W latach 2001-2003 byłem pełnomocnikiem rządu odpowiedzialnym za integrację rolnictwa w związku z procesem wejścia do UE. Obawialiśmy się wówczas zalewu zagranicznych produktów i konkurencji. Okazało się, że nasze rolnictwo świetnie odnalazło się w UE, pomimo obecnych kłopotów. Eksportujemy obecnie za 52 mld euro, importujemy za 33 mld, więc mamy 19 mld euro nadwyżki.
– Protesty rolników rozgrzały Polskę. Poradzicie sobie z tym problemem?
– Ostatni protest był firmowany przez określony związek zawodowy i grupę polityczną. Ten protest został upolityczniony przez opozycję – Konfederację i PiS. Zupełnie niepotrzebnie, bo to nie służy rolnikom. Protesty rolników mają akceptację społeczną. Apeluję do rolników, aby to były rzeczywiście protesty, a nie blokady.
– Pański zastępca, wiceminister Michał Kołodziejczak, skrytykował policję za brutalność i nadużywanie gazu łzawiącego podczas protestu w stolicy.
– Każdy przypadek trzeba rozpatrywać indywidualnie. Reakcja policji była odpowiedzią na zachowanie drugiej strony. Podczas tego wydarzenia górowały emocje. One mogły ponieść też policjantów. Ta sprawa wymaga rzetelnej analizy i oceny.
– W projekcie uchwały podpisanym przez rolników pojawia się m.in. żądanie, aby rząd wprowadził całkowite embargo na produkty rolno-spożywcze z Ukrainy oraz embargo na pozostałe produkty z UE, które nie spełniają norm.
- Czy całkowite embargo będzie służyło rolnikom? Według mnie nie. Mamy także istotny eksport towarów rolno-spożywczych na Ukrainę, także produktów mlecznych, np. serów. Producenci mleka pytają, co będzie z ich produkcją, gdzie mleczarnie mają sprzedawać swoje produkty. Mają rolnicy rację, że trzeba uszczelnić handel. Mamy już embargo na pszenicę, kukurydzę, rzepak i słonecznik, ale jednocześnie jest też tranzyt. Z tego tranzytu zboże w jakiś sposób się wydostaje.
– Czyli nie spełnicie tego żądania rolników?
– Spełniamy większość żądań i uszczelniamy granice. Będzie dalsze uszczelnienie i zwiększona kontrola. Pełne zamknięcie też jest możliwe, ale musimy być świadomi konsekwencji. Za takim zamknięciem nie jestem, bo w ostatecznym rachunku przyniesie ono duże straty. Trudno w zglobalizowanym świecie funkcjonować bez wymiany handlowej. KE popełniła błąd i pani przewodnicząca KE Ursula von der Leyen otworzyła rynek europejski na towary z Ukrainy bez żadnych ograniczeń. To sprawiło, że Ukraina jest właściwie w UE, bo ma pełny dostęp do rynku. A nie ma spełnionych standardów. Rolnicy mówią, że chcą pomagać Ukrainie, są za przepływem pomocy humanitarnej i militarnej. A jeśli chodzi o sprawy gospodarcze, nie może być tak, że rolnicy z krajów granicznych ponoszą największe koszty. Całe szczęście, że towary rozprzestrzeniają się po Unii, bo protestują też rolnicy we Francji i Niemczech, co daje siłę naszym argumentom.
– Opozycja twierdzi, że przehandlowaliście brak embarga za wypłatę środków z KPO.
– To bzdura. Jeśli chodzi o KPO, to opóźnienie związane z potrzebnymi nam środkami wynika z winy naszych poprzedników, bo nie wypełnili zobowiązań, które zadeklarowali. Te środki mogłyby już funkcjonować w gospodarce.
Poniżej w galerii zobaczysz starcia rolników z policją na proteście w Warszawie:
– Drugi punkt projektu uchwały dotyczy rezygnacji z Zielonego Ładu. Donald Tusk powiedział, że w tej sprawie jesteście blisko mety. W sobotę odbyło się też spotkanie premiera i pana z protestującymi rolnikami. Co z niego wynika konkretnie dla rolników?
– Wiele nieracjonalnych wymogów Zielonego Ładu zostało już zlikwidowanych. Nie ma ograniczeń w stosowaniu pestycydów, przeciwko czemu protestowali rolnicy. Nie ma elementów warunkowości np. w płodozmianie. Jeśli chodzi o ugorowanie, UE odstąpiła od wymogu, można tam siać inne motylkowe rośliny. Ale ja jasno stawiam problem zaniechania ugorowania w roku 2024. To rolników bardzo denerwuje, bo mają niskie dochody. Jeszcze każe się im ograniczyć produkcję. Mówimy w związku z tym, żeby ugorowanie było możliwe od następnego roku, ale dobrowolne i że rolnicy powinni mieć za to płacone. Bo jeśli pozbywa się ich części dochodów i zmusza do ponoszenia kosztów, to trzeba im to zrekompensować. Rolnicy oczekują na wsparcie finansowe od KE i ze strony polskiego budżetu.
- Wracając do waszego sobotniego spotkania. Co tam ustalono?
- Podczas spotkania z przedstawicielami protestujących rolników premier Donald Tusk wskazał na znaczące uproszczenia i zracjonalizowanie działania w ramach Zielonego Ładu. Odstąpiono od ograniczenia zużycia pestycydów, uproszczono system wymogów w zakresie utrzymania pokrywy glebowej, a przede wszystkim Donald Tusk zapowiedział bardzo mocne starania o likwidację ugorowania w roku 2024, co było jednym z głównych postulatów rolników. Wiele czasu i dyskusji poświęcono niezbędnym działaniom na rynku zboża, aby dać możliwość sprzedaży zboża rolnikom po lepszych cenach. Premier odniósł się do dalszego ograniczenia towarów rolno - spożywczych z Ukrainy. Stwierdził, że są możliwe różne działania. Będą one omówione dziś podczas spotkania ze stroną ukraińską. W tych rozmowach udział wezmę ja oraz minister rozwoju Krzysztof Hetman.
– Zielony Ład stanowi program Europejskiej Partii Ludowej, w której są PO i PSL.
– EPL się od tego Zielonego Ładu zdystansowała i jest za ograniczeniem nieracjonalnych elementów programu. To nie znaczy, że wszystko w Zielonym Ładzie jest do kosza. Podnosimy niewłaściwe propozycje dotyczące rolnictwa.
– Czy Komisja Europejska wycofa się z Zielonego Ładu i rolnicy będą mogli w spokoju zająć się wiosną swoją pracą w gospodarstwach rolnych?
– Definitywnie na pewno nie, ale już wycofała się z wielu elementów, które są dla rolników trudne i wrażliwe. Sądzę, że Bruksela wycofa się także z kolejnych. Zielony Ład będzie bardziej przyjazny dla rolników, nie będzie narzucał im nierealistycznych rozwiązań. Czasami instrukcje, które płyną z Zielonym Ładem przypominają mi dawne czasy, gdy z Komitetu Centralnego PZPR szły informacje o rozpoczynających się żniwach. Szanujmy wiedzę rolników i ich decyzje. Rolnicy nie chcą używać za dużo środków chemicznych, bo to są koszty. Oni wiedzą, co robić, aby zwalczać szkodniki. Rolnicy potrzebują poważnego traktowania.
– Czy czuje pan dostateczne wsparcie ze strony premiera w kontekście masowego buntu rolników i problemów z jakimi idzie się panu mierzyć?
– Czuję, ale oczekuję dalszego wsparcia. Potrzebne są środki, aby wzmocnić rolników finansowo, bo oni ponieśli koszty. Muszą być środki z budżetu UE i w Polsce, z naszego budżetu. Rolnicy odczuli napływ towarów z zagranicy, a swoich towarów nie mają gdzie sprzedać. Zielony Ład to dodatkowe koszty. Trzeba to rolnikom zrekompensować. W związku z tym oczekuję wsparcia z budżetu krajowego.
– 28 marca ma dojść do spotkania polskiego i ukraińskiego rządu w Warszawie. Czego pan się po nim spodziewa?
– Moją intencją jest zawarcie układu bilateralnego między Polską i Ukrainą. Za handel odpowiedzialna jest UE, ale my chcemy dogadać kontyngenty i zasady. Ukraina daje licencje na eksport ich towarów na terenie Polski, a my dajemy pewnego rodzaju pozwolenie i badamy napływ towarów, czy one naruszają dany rynek. To wszystko będzie monitorowane. Jeśli będą zakłócenia na tym rynku, w każdej chwili można będzie zahamować przepływ towarów. To będzie ustalone w relacjach dwustronnych, za cichym przyzwoleniem KE.
– Wkrótce wybory samorządowe. Czy PSL obawia się utraty poparcia na wsi z powodu protestów rolników?
– Protesty zaczęły się jesienią z powodu zaniechań poprzedników, my to teraz naprawiamy. Każdy rozsądny człowiek wie, że w ciągu kilku miesięcy nie da się naprawić błędów dokonanych przez osiem lat.
Rozmawiał KAMIL SZEWCZYK
Listen on Spreaker.