Jacek Wódz: Małysz zastąpił nam JP II

2011-03-08 3:00

Socjolog prof. Jacek Wódz podsumowuje zjawisko małyszomanii i wskazuje, jaką rolę odegrała ona w polskim społeczeństwie

"Super Express": - Adam Małysz zapowiedział, że odchodzi ze sportu. Tym samym kończy się małyszomania?

Prof. Jacek Wódz: - Wydaje mi się, że to zjawisko jeszcze trochę potrwa. Będziemy teraz obserwować ostatni jego etap, który będzie charakteryzował się tym, że docenimy Adama Małysza nie tylko za osiągnięcia sportowe, ale także za to, jakim jest człowiekiem. Przecież jest on rzadkim w Polsce przykładem kogoś, kto kieruje się w swoim życiu niezwykłą skromnością i wierzy w ciężką pracę. Polakom obca jest etyka protestancka, ale Małysz jest jej doskonałym wcieleniem - prezentuje pokorne podejście do tego, co Bóg zesłał człowiekowi i nigdy nie wywyższał się mimo swoich ogromnych sukcesów.

- Małyszomania to chyba zjawisko, które wykracza daleko poza dziedzinę sportu...

- Tak, i myślę, że teraz zupełnie wyjdzie poza sport i wkroczy w dziedzinę, która jest w Polsce stosunkowo mało zagospodarowana, a mianowicie budowania wzorców moralnych. Widzimy, że nie kieruje się on ani w sporcie, ani w życiu agresją czy zawziętością przeciwko ludziom, tylko ciężką, sumienną pracą. Jest doskonałym materiałem na wzór do naśladowania i moim zdaniem w takiej roli będzie przedstawiany.

- Polacy doceniają go za coś jeszcze?

- Odnoszę wrażenie, że społeczeństwo polskie pod wpływem polityki i mediów ma dość tej krzykliwości, tego nachalnego obnoszenia się ze swoim ego. Małysz takim człowiekiem nie jest. Poza tym to doskonały przykład dla tych, którzy chcą znaleźć swoje miejsce w życiu. Pamiętajmy, że Małysz jest z wykształcenia dekarzem. Potrafił jednak znaleźć w sobie tyle siły, żeby zostać wybitnym sportowcem. Do tego wszystkiego nauczył się swobodnie mówić po niemiecku. Musi to imponować, bo przecież połowa polskich polityków nie potrafi nauczyć się żadnego języka.

- Czemu to właśnie Małysz stał się bohaterem zbiorowej wyobraźni?

- Nigdy nie ma jednej odpowiedzi na takie pytanie. Z jednej strony, Polacy są żądni sukcesu. Jesteśmy narodem, który ma straszny kompleks niższości. Choć oczywiście nie jest to jedynie cecha Polaków. Wszystkie narody potrzebują uznania. My jednak bardzo wysoko stawiamy poprzeczkę wyobrażeń dotyczących naszej wartości. Kiedyś, choć to nieporównywalne, ten kompleks zaspokajał Jan Paweł II. Kiedy zabrakło papieża, szukaliśmy kogoś, kto by za nas wygrywał. Padło na sportowców. Wierzyliśmy w Gołotę, który jednak nie spełnił naszych oczekiwać. A Małyszowi się udało.

- Jakie potrzeby społeczne spełnia małyszomania?

- Na pewno wypełnia potrzebę integracji, bycia razem jako narodu. Politycy robią wszystko co w ich mocy, żebyśmy jako współobywatele pluli sobie nawzajem w twarz. Małysz potrafił skupić wokół siebie ludzi, którzy darzą go ogromnym szacunkiem. Również szacunek, jaki on sam ma do swoich rywali ze skoczni, to dobry wzór w naszym kraju. Dzięki temu naród, który jest w takim stopniu podzielony, potrafi ze sobą rozmawiać na temat Małysza. I to jest rzecz optymistyczna, gdyż wypełnia potrzebę wspólnoty, jednocześnie nie dzieląc.

- Wyobraźmy sobie, że zagraniczny badacz przyjeżdża do Polski, żeby na podstawie małyszomanii stworzyć obraz naszego społeczeństwa. Jakie byłyby główne tezy jego badań?

- Zobaczyłby Polaków jako naród niezwykle emocjonalny. Wiemy, że właśnie takie narody mają potrzebę tworzenia idoli pokroju Małysza. Te bardziej pragmatyczne i racjonalne oczywiście cieszą się, gdy ich reprezentant wygrywa. Od razu jednak przechodzą nad tym do porządku dziennego i zajmują się swoimi sprawami. Dla Polaków jest to temat do rozmów na długie godziny.

- Małyszomania to zjawisko jednorazowe, czy jeszcze kiedyś będziemy otaczać czcią któregoś ze sportowców?

- Na pewno w najbliższym czasie nie ma co się spodziewać takiej zbiorowej ekstazy. Pamiętajmy, że swoisty kult Małysza wykuwał się przez długie lata. Nie wykluczam jednak, że doczekamy się podobnego zjawiska. Jak już wspomnieliśmy, nasz naród potrzebuje takich bohaterów jak Małysz i ktoś prędzej czy później będzie musiał go zastąpić.

Prof. Jacek Wódz

Socjolog, wykładowca Uniwersytetu Śląskiego