Wywiad z szefem kancelarii prezydenta

Mastalerek wystartuje w wyborach prezydenckich? „Nie można niczego wykluczać”

2024-06-17 13:31

Gościem programu „Warzecha kontra” na kanale „Super Expressu” był prezydencki minister Marcin Mastalerek. Jedno z pytań, jakie usłyszał, dotyczyło możliwości kandydowania w wyborach prezydenckich. Polityk niczego nie wyklucza, ale decyzja w tej sprawie nie zapadła. - Ostatecznie, tak naprawdę, o mojej przyszłości zdecyduje prezydent Duda – mówi Mastalerek.

– Dlaczego PiS, pańskim zdaniem, przegrało ostatnie wybory?

– Dlatego, że nie zmobilizowali swoich wyborców, te wybory do Parlamentu Europejskiego. One są łatwiejsze dla Prawa i Sprawiedliwości niż wybory samorządowe. Zawsze wybory samorządowe dla PiS są najtrudniejsze. Dlaczego? Bo jest to partia zbudowana od samej góry w dół. Nie jest ona budowana od dołu do góry, tak jak niektóre inne partie. Jest ona budowana na odwrót, dlatego wybory samorządowe zawsze były najtrudniejsze. Wybory europejskie powinny być łatwiejsze i są przy innej frekwencji. Odnieśmy się do rzeczywistości sprzed dwóch miesięcy. PiS miało wybory samorządowe i po dwóch miesiącach, o ile głosów mniej dostało, ile ludzi mniej zmobilizowało? 700 tys. mniej. Trzecia Droga zmobilizowała po dwóch miesiącach, 1,2 mln wyborców mniej. A Donald Tusk? 50 tys. mniej, czyli praktycznie tyle samo. I to brak mobilizacji elektoratu zdecydował o tym, że wygrała PO. To nie Platforma wygrała, ona zrobiła taki sam wynik jak w wyborach samorządowych.

– PiS wskazuje, że we wszystkich miało bardzo zbliżony i rzeczywiście tak jest, dostało bardzo zbliżony odsetek głosów: 35 proc. z pewnymi wahnięciami.

– Odsetek głosów nie ma żadnego znaczenia. To procenty nie mają nigdy znaczenia. Liczą się liczby bezwzględne. Procenty zawsze zakłamują rzeczywistość. I można się oszukiwać, można teraz jak niektórzy politycy PiS mówić, że to jest pozorne zwycięstwo PO, ponieważ łącznie Platforma, Trzecia Droga i Lewica mają mniej niż wcześniej, ale uwaga - PiS i Konfederacja razem mają więcej. Tylko to jest właśnie samo oszukiwanie się. Ktoś nie umie powiedzieć: „no tak, przegraliśmy, zastanówmy się, dlaczego to zrobiliśmy”. A wie Pan, co mnie najbardziej śmieszy? Jak PiS zlicza swój wynik z Konfederacją. Żeby zliczyć wyborców PiS z Konfederacją, to naprawdę trzeba nie rozumieć Konfederacji, nie rozumieć tego, dlaczego ludzie głosują na Konfederację i dlaczego nie głosują ci ludzie na PiS. Liczenie, że wyborca Konfederacji jest na pewno wyborcą PiS, no to już jest naprawdę troszkę oszukiwanie samego siebie.

– W marcu Jarosław Kaczyński, po oświadczeniu, że nie będzie kandydował w 2025 roku na prezesa, zmienił zdanie i stwierdził, że jednak będzie. Pan wtedy powiedział coś takiego: Kaczyński zbudował tak partię, że zrobi z nią, co będzie chciał”. Co pan miał na myśli?

– Odpowiem panu anegdotą, która była opisywana w mediach, więc chyba wielkich nie zdradzę wewnętrznych tajemnic, aby pan zrozumiał, jak działa Prawo i Sprawiedliwość. Kiedy po zwycięstwie w 2015 r. prezes w „nagrodę” za to, że prowadziłem tę kampanię, usuwał mnie z listy PiS, to powiedział mi na komitecie politycznym: możemy głosować, ja albo pan. Ja odpowiedziałem: - panie prezesie, pan jest bardziej potrzebny w tej partii, niż ja skromny 31-latek. I tak jest zbudowana ta partia. Ona jest zbudowana od góry do dołu, że wszystko, co powie prezes, będzie zrealizowane. I to jest wielkim osiągnięciem prezesa Kaczyńskiego, jego osobistym, że ma tak naprawdę prywatną partię, która zrobi, co będzie chciał. I nikt jej nigdy nie przejmie. To jest w ogóle niemożliwe.

– Wiele osób, kiedy pan znalazł się w kancelarii prezydenta i zaczął pan się wypowiadać bardzo krytycznie na temat prezesa Kaczyńskiego, doszło do wniosku, że Mastalerek toczy prywatną wojnę i próbuje odwinąć się za to, co mu się przytrafiło po kampanii wyborczej w 2015 r. Co się wtedy naprawdę stało?

– Nie mówiłem tego wtedy i nie powiem teraz. Powiem tylko, że chodziło o inną wizję końcówki kampanii wyborczej. Ostatecznie wygrała moja wizja i chodziło o pomysły Jacka Kurskiego, właśnie wtedy, kiedy próbował do tej kampanii wejść i przypiąć się, podpiąć się pod sukces. Natomiast to, co pan tu redaktor powiedział, tak, wiele osób tak mówiło i to były głosy z wewnątrz PiS. Wtedy, kiedy mnie prezes Kaczyński usunął z listy podczas spotkania władz powiedziałem tak: - Dobrze, jestem usunięty z listy, ale ja się nie obrażam. Dalej będę robił kampanię parlamentarną. I do końca robiłem parlamentarną kampanię. Nie odszedłem i nie powiedziałem, że obrażam się na was. Robiłem też kampanię w 2020 r., kiedy PiS nie robiło nic, żeby prezydent Duda wygrał wybory. Sam zgłosiłem się do prezydenta i po prostu robiliśmy tę kampanię, pomimo tego, że nie byłem już wtedy w polityce.

– Powiedział pan niedawno, że niektórzy pana namawiają, żeby pan kandydował na prezydenta. Kto konkretnie pana namawia, na ile poważnie pan w ogóle traktuje ten wariant?

– Kiedy wróciłem do polityki, publicyści pisali, że mogę wystartować i tak wypowiadali się socjologowie, twierdząc, że mógłbym startować. Ja się nad tym nie zastanawiałem, ale to prawda. Wielu współpracowników, ale też osoby, które spotykam, które są nieznajomymi osobami, namawiają mnie do tego. Dziś myślę tylko i wyłącznie o pracy dla prezydenta Dudy. Przed nami jest szczyt NATO i powiedziałem, że momentem, w którym trzeba się decydować, jest końcówka roku, czyli mniej więcej między listopadem, a początkiem lutego. Nie wiemy, jak będzie wyglądała sytuacja w Polsce u sytuacja międzynarodowa. Uważam, że nie można niczego wykluczać. Ktoś, kto chce zmieniać Polskę, musi mieć odwagę, ale musi być też gotowy do tego, żeby podejmować się wyzwań. Jednak ostatecznie, tak naprawdę, o mojej przyszłości zdecyduje prezydent Duda, bo dzisiaj jestem ministrem, a jutro może mnie odwołać.

M.MASTALEREK: PiS JEST W KRYZYSIE
Sonda
Czy start Marcina Mastalerka w wyborach prezydenkich 2025 to dobry pomysł?
Listen on Spreaker.
Nasi Partnerzy polecają