W opinii Laska wszyscy, którzy podważają raporty MAK i komisji Millera, są niewiarygodni i niekompetentni. To typowa postawa użytecznego badacza wypadków lotniczych. Wymienieni przez Laska profesorowie z komisji Macierewicza mylą się notorycznie. Ich błędy wytknęło paru profesorów, niestety niewymienionych przez Laska. Wg Laska każde wygięcie blachy poszycia tupolewa zaprzecza podłym insynuacjom o eksplozji. Do opętańczej obrony doktryny Anodiny i Millera doprowadził oczywiście Cezary Gmyz, ujawniając w "Rzepie", że polscy śledczy znaleźli ślady trotylu w tupolewie. Gmyz zapomniał, że tak jak nie mówi się o sznurze w domu powieszonego, tak nie wolno pisać o trotylu w tupolewie. W dodatku te podłe insynuacje ujawnił Gmyz w dramatycznej sytuacji, kiedy Putina bolą plecy i jest na chorobowym, a Michnik z trudem trzyma pióro w dłoni. W sukurs przyszli nasi medialni masażyści pleców Putina, przekonując, że nawet gdyby trotyl był, to Rosjanie nie mają z tym nic wspólnego. Raz że w Smoleńsku jest pełno prochu z II wojny światowej. Nowy Tumanowicz TVP pokazał liczne niewybuchy znalezione przy smoleńskim lotnisku. Dwa że przed tragicznym kwietniowym lotem tupolewem latali żołnierze z Afganistanu. A każde dziecko wie, panie Gmyz, że wracający z pola walki są wprost oblepieni trotylem. Ujawniono też pilnie strzeżoną tajemnicę kosmetyczną. W kremach kobiet lecących tupolewem znajdowały się składniki trotylotwórcze. Nie wiadomo, dlaczego oszczędzono księży, którzy przecież mają proch na ustach. Palikot przespał okazję, by przypomnieć, w jakich okolicznościach duchowni mówią "z prochu powstałeś, w proch się obrócisz". Takie gapiostwo palikociarni zapewne wzmogło bóle pleców Putina. I tak niewinna informacja o trotylu po raz kolejny ujawniła bezgraniczną głupotę propagandy III RP. Użyteczny idiota dziennikarski ścigał się z nadgorliwym kretynem i razem popędzali ociężałego debila z państwowej komisji. Komentując nadgorliwość rządowych funkcjonariuszy mediów, Jan Pietrzak powtarza, że nawet w PRL nie atakował opozycji. Dlatego uważam, że Kaczyński miał prawo i obowiązek powiedzieć o zamordowaniu 96 wybitnych Polaków. Jeżeli z tego powodu Tusk nie może żyć razem w jednym kraju z Kaczyńskim, to droga wolna. Może wyjechać, co będzie jeszcze jednym sukcesem C. Gmyza.
W czasie tej antytrotylowej propagandy uratowało mnie poczucie humoru ludu handlującego na konstancińskim targu. "Wie pan, gdzie poznali się rodzice Obamy?" - zapytała mnie wesoła przekupka. "Na kursach rosyjskiego". Proszę tego jednak nie upowszechniać, bo Graś będzie musiał znowu przepraszać po rosyjsku, a Putina rozbolą plecy, kiedy zapuści żurawia do Polski.