Marek Balicki o walce z dopalaczami: Tusk przespał dwa lata i chce to przykryć jedną akcją

2010-10-06 16:30

Czy rząd skutecznie walczy z dopalaczami. Jakie są inne pomysły rozwiązania problemu? Komentuje, były minister zdrowia, Marek Balicki: Premier Tusk wybrał po prostu populistyczną i widowiskową metodę. PO przespała dwa lata i teraz chciała to przykryć jedną wielką akcją.

"Super Express": - Skrytykował pan działania rządu w sprawie dopalaczy.

Marek Balicki: - Aż tak nie krytykowałem, ale oceniam je jako wyraz desperacji rządu. Premier Tusk wybrał po prostu populistyczną i widowiskową metodę. Zgadzam się jednak, że rząd musiał coś z dopalaczami zrobić. Państwo nie może tolerować handlu substancjami, których składu nie zna. Skoro kontroluje handel pastą do zębów, leki i spirytus, to tym bardziej środki psychoaktywne. Choć PO przespała dwa lata i teraz chciała to przykryć jedną wielką akcją.

Przeczytaj koniecznie: Dopalacze – co to jest, jak działają. Czy dopalacze szkodzą

- Minister Kwiatkowski proponuje zaostrzenie przepisów, zwiększenie kar. To coś więcej niż naloty na sklepy.

- Zakaz sprzedaży nieletnim dopalaczy jest potrzebny i racjonalny. Tak jak w przypadku papierosów i alkoholu. Jest też jednak projekt tego samego ministerstwa sprzed paru tygodni, o którym teraz nie mówiono. Zmienia on zaś art. 62 ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii. Proponuje odstąpienie od karania za posiadanie niewielkich dawek tradycyjnych narkotyków na własny użytek. To rozsądny kierunek, który może być uzupełnieniem walki z dopalaczami. Należałoby dodać tabelę precyzującą, jakie dawki narkotyków oznaczałyby "własny użytek". I tak jest w większości krajów europejskich. W sprawie dopalaczy Polska jest ewenementem, właśnie przez zbyt represyjne przepisy wobec użytkowników tradycyjnych narkotyków.

- Łagodzenie przepisów to niejedyna droga w Europie. Irlandia zareagowała na dopalacze ostrymi karami, oznaczającymi nawet dożywocie za handel nimi bądź 8 lat za posiadanie.

- Ależ nie możemy porównywać się z Irlandią. To kraj mniejszy niż województwo mazowieckie. Porównujmy się z dużymi krajami, jak Niemcy. I tam są określone ilości narkotyków, za które się nie karze, choć są konfiskowane. Restrykcje to błąd.

- Takie prawo już było. Policjanci podkreślali, że oznaczało furtkę dla handlarzy. Mieli przy sobie niewielkie ilości, a w okolicy kręcił się kolega z zapasem towaru. I byli bezkarni.

Patrz też: Wyznanie króla dopalaczy: Moi klienci to debile

- Tak właśnie mówili policjanci gdy zaostrzaliśmy przepisy i co się stało? Rynek się rozwinął, ceny spadły, nie wyłapuje się dilerów, tylko użytkowników. Z analizy prof. Krajewskiego z UJ wynika, że 80 proc. zatrzymań dotyczy osób posiadających śladowe ilości marihuany. Płacimy 80 mln zł z podatków na ściganie użytkowników, a moglibyśmy wydać je na edukację. Proponując rozwiązanie zastanówmy się, czy skutki uboczne nie będą gorsze niż sama choroba.

Marek Balicki

Poseł SdPl, lekarz, minister zdrowia w latach 2003-2005