Marcin Przydacz w czasie posiedzeń komisji ds. Pegasusa reprezentuje opozycję. Przesłuchania świadków wzbudzają wiele emocji wśród społeczeństwa. Nic dziwnego - pierwszym powołanym świadkiem był prezes PiS Jarosław Kaczyński. Często także dochodzi do sprzeczek między członkami komisji, a przewodnicząca Magdalena Sroka postanowiła, że nie będzie się patyczkować i wyklucza posłów, z którymi nie da się dojść do kompromisu.
- Po kompromitujących działaniach na poprzednich posiedzeniach komisji przez panią przewodniczącą ewidentnie dostała nakaz, żeby nie używać rusycyzmu "prikaz", od góry, że ma być teraz ostra. Jedyne, co potrafi, to reagować poprzez wykluczenia. Jednego z kolegów wykluczyła, bo domagał się, żeby wymawiać jego nazwisko prawidłowo. On się nazywa Łukaszewicz, pani Sroka za każdym razem mówiła Łukasiewicz więc kiedy in reagował "Ale ja się nie nazywam tak, proszę o prawidłowe nazwisko. Nic widzę w tym nic złego - opisał Marcin Przydacz w rozmowie z RMF FM.
Były wiceszef MSZ nie gryzie się w język jeśli chodzi o krytykę Magdaleny Sroki. Według niego jest nie przygotowana do funkcji przewodniczącej komisji, bowiem nie zna przepisów i sugeruje się radami innych członków z koalicji rządzącej.
- Mam przekonanie, że pani Sroka kompletnie sobie nie radzi z prowadzeniem tej komisji. Nie zna regulaminu, nie zna podstawowych regulacji prawnych, reaguje na podszepty, na krzyki kolegów z koalicji. Ewidentnie jest pogubiona i jedyne, co jej przychodzi do głowy to wyrzucanie posłów z opozycji. Finalnie było tak, podczas przesłuchania Wosia, że już nie było żadnego posła opozycji na sali - ocenił.
Jak widać posiedzenia komisji ds. Pegasusa nie przebiegają w spokojnej atmosferze i można się spodziewać, że nic się w tej sprawie nie zmieni.
W naszej galerii możecie zobaczyć, jak zmieniała się Magdalena Sroka: