Podobnie jest z Kościołem w Polsce po 1989 roku. Kiedy zaczął tracić uprzywilejowaną pozycję polityczną i rząd dusz nad obywatelami, a szczególnie Solidarnością, stanął na skraju bankructwa. Jednak w imponującym stylu odrobił straty. Po pierwsze te zaraz powojenne - odzyskując swoje dobra dzięki Komisji Majątkowej. Po drugie - wynikające z działania duchownych na rzecz społeczności. Przenosząc lekcje religii do szkół i ustanawiając ordynariaty polowe w wojsku, głęboko i na wiele lat sięgnął do kieszeni podatników.
Dziś ci, którzy podsumowali ostatnie dwadzieścia lat penetracji naszych kieszeni, przez Kościół nazywani są ANTYKLERYKAŁAMI. Ale ja jestem wierzący, nie żaden ANTYKLERYKAŁ, a też ten drenaż finansowy Kościoła czuję.