Wczoraj straszył dalej i efektownie. Bo zaprosił na śniadanie Leszka Millera, nowego szefa klubu parlamentarnego SLD. O czym rozmawiali? Koncentrowali się na posiłku (jak usłyszeliśmy) i kwestiach technicznych. A jednak PSL po tym spotkaniu na wysokościach drży, bo oficjalnie mówi, że nie drży - śmiał się szwagier.
Dopiero co widzieliśmy uśmiechnięty tandem koalicjantów Tusk-Pawlak u prezydenta, a tu szef Platformy kon- truje śniadankiem z Millerem. Przyszłym koalicjantem? Nie wierzę! Może premier chciał po prostu Millera przeprosić. Za to, że skopał piłką ulubioną palmę byłego premiera pozostawioną w gabinecie szefa rządu. Opisał to ten prowokator Palikot. I przez to śniadanie zapewne...