Nie wierzę w ludzi, którzy wszczynają protest, kiedy wódz słabnie. Nie wierzę w nagłe ich oświecenie po 6 porażkach wyborczych. Szczególnie wtedy, gdy w kampanii chowali głowy - jak europosłowie - w luksusowej Brukseli. Ale nie mogę się pogodzić z tym, że jaśnie panujący prezes J.K. czyni rzecznikiem dyscypliny partyjnej człowieka skompromitowanego. Również w ostatnich wyborach - wściekał się szwagier.
Bo Karski nie tylko nie uzyskał mandatu sejmowego. Ale po jego ostatniej kadencji sejmowej dostał niespełna 3 tysiące głosów. To świadczy o odrzuceniu go przez wyborców. I dziś ten odrzucony odrzuci (ukarze? wyrzuci?) zbuntowanych. Taki słodki smak władzy...